(Wpis ten dedykuję Sarze)
Spośród koncepcji wszystkich Rodów, to chyba wzgórzański stosunek do miłości zmienił się najbardziej od Końca Świata. Zrobił to nadto w zaskakujący sposób. W dawnych czasach Księstwo Wzgórz cechowało się niezwykle ścisłą hierarchią feudalną, która stawiała poważne granice nawet wśród szlachty. Trudno było uwierzyć, by młody świeżo pasowany rycerz mógł się starać o rękę córki grafa czy earla. O tej drugiej mógł zapomnieć nawet baronet, czyli młodzieniec pochodzący z lepszego domu. Prawa krainy zakładały poważne konsekwencje w przypadku mezaliansu. Związek z osobą spoza stanu mógł się zakończyć okrutnymi karami, z napiętnowaniem i wygnaniem włącznie. Dzieci z nieprawego łoża były zwykle traktowane brutalnie, czasem nawet zabijane. Małżeństwa szlachty były więc zawsze kwestią polityki, a częściej nawet podtrzymania rodzinnych sojuszy czy porozumień ekonomicznych. Zachodnie Wzgórza nie były krainą bogatą i przetrwanie poszczególnych linii licznej szlachty zależne było od dobrze przemyślanego połączenia posiadłości. To wszystko zmieniło się wraz z Końcem Świata.
Spośród koncepcji wszystkich Rodów, to chyba wzgórzański stosunek do miłości zmienił się najbardziej od Końca Świata. Zrobił to nadto w zaskakujący sposób. W dawnych czasach Księstwo Wzgórz cechowało się niezwykle ścisłą hierarchią feudalną, która stawiała poważne granice nawet wśród szlachty. Trudno było uwierzyć, by młody świeżo pasowany rycerz mógł się starać o rękę córki grafa czy earla. O tej drugiej mógł zapomnieć nawet baronet, czyli młodzieniec pochodzący z lepszego domu. Prawa krainy zakładały poważne konsekwencje w przypadku mezaliansu. Związek z osobą spoza stanu mógł się zakończyć okrutnymi karami, z napiętnowaniem i wygnaniem włącznie. Dzieci z nieprawego łoża były zwykle traktowane brutalnie, czasem nawet zabijane. Małżeństwa szlachty były więc zawsze kwestią polityki, a częściej nawet podtrzymania rodzinnych sojuszy czy porozumień ekonomicznych. Zachodnie Wzgórza nie były krainą bogatą i przetrwanie poszczególnych linii licznej szlachty zależne było od dobrze przemyślanego połączenia posiadłości. To wszystko zmieniło się wraz z Końcem Świata.
Druga Armia Ligi Północnej, w której skład wchodzili ocalali
Wzgórzanie, była potężną machiną. Nie składali się na nią jednak tylko
żołnierze. Za stutysięcznym kontyngentem wojska ciągnęły tysiące cywilów: osadnicy,
robotnicy, ciury obozowe. Jak to zwykle bywa za żołdakami podążały też tłumy
tych, którzy na wojnie chcieli zarobić: sprzedawców żywności, trunków, ochronnych
amuletów i kobiet trudniących się najstarszym procederem świata. Na tę wojnę
poszedł kwiat wzgórzańskiej młodzieży, góra dwudziestopięcioletni rycerze i
łucznicy. Podobnie jak inni żołnierze, nie gardzili wdziękami gamratek. Nie
mniej niż inni gwałcili. Często też porywali ładne dziewczęta, gdy wojsko szło
już przez lajonickie tereny. Przez pięć lat wojny między pułkami z Księstwa
Wzgórz a ciągnącym za nimi cywilami zrodziło się specyficzna więź. Przechodzili
w końcu przez to samo piekło. Wielu młodych chłopców, którzy na polu bitwy
stawali się mężczyznami, wchodziło w mniej lub bardziej trwałe związki z
osadniczkami, brankami a nawet gamratkami. Armia Ligi postępowała zaś nieustannie
naprzód, na zachód.
Tam, na wozach taboru i wśród namiotów, narodziło się nie
tylko sporo wzgórzańskich dzieci, ale też nowe podejście do miłości i romansu.
W ludziach z Księstwa Wzgórz odezwały się te same żądze, które napędzają Górali.
W końcu w żyłach ludów Wzgórz płynie ta sama krew. U młodych rycerzy obudziła
się ona z wielowiekowej drzemki. Świadomość ulotności życia i potrzeba
bliskości sprawiły, że kochali szczerze i namiętnie, choć nie zawsze długo czy
wiernie. Poczucie tymczasowości Wojny Ostatecznej i odległa wizja powrotu do Księstwa
Wzgórz, żon i narzeczonych, sprzyjały eksperymentom i burzliwym romansom, ale
też zwykłemu uleganiu chuci. Wychowani na wojnie Wzgórzanie byli innymi ludźmi
niż ich ojcowie i dziadowie. A potem przyszedł Koniec Świata.
Przecięcie Imperium na dwoje i utracenie na zawsze ojczyzny
były ogromnym szokiem dla Żelaznej Kompanii i pozostałych ocalałych członków
Rodu. Tym większym, że ostatnie doniesienia z Zachodu mówiły o zagładzie ich ojczyzny. Unicestwieniu Księstwa
Wzgórz przez Demony. W przeciwieństwie do bjorskich sojuszników nie byli tylko odcięci
od swoich braci. Stanowili wszystko, co zostało z ich ludu. Istnienie lub zagłada
Rodu zależały wyłącznie od nich. Ta trauma stworzyła współczesnych Wzgórzan.
Definiuje większość aspektów ich życia, w tym ich podejście do miłości.
Księstwo Wzgórz musi przetrwać. Tysiąc ludzi nie wystarczy,
by je odtworzyć. To była pierwsza konstatacja ostatnich Wzgórzan w dniach po
Końcu Świata. W związku z tym potrzeba jak najwięcej nowych członków ludu, jak
najwięcej dzieci. To zaś oznacza konieczność porzucenia wspomnień o dawnej
krainie i tych, którzy w niej zostali. Wdowcy Końca Świata musieli szybko znaleźć
sobie nowe żony, kawalerowie narzeczone. Szukanie partnerek dla tysiąca rycerzy
wśród otwarcie wrogiej szlachty Laion czy odległych mieszczek z Kaplas czy
Regalii nie wchodziło oczywiście w grę. Uzależniłoby Księstwo od rodzin z
innych państw. Trzeba było zrobić to, co wcześniej było nie do pomyślenia: przemienić
w stałe dotychczasowe luźne związki, uznać bękarty, połączyć się z gamratkami, brankami
a nawet chłopkami z podbitych ziem. W pierwszej chwili kwestia ta podzieliła
Ród na dwa obozy. Tradycjonaliści próbowali znaleźć drogę pośrednią, chroniącą szlachetną
krew przed rozrzedzeniem. Na Wielkiej Radzie Rodzin, która potem przemieniła
się w rządzącą baronią Radę Stu, przeważyli jednak zwolennicy zmiany. Ród
zmienił się na zawsze.
Dziś Wzgórzanie wierzą w naturalną skłonność ludzi do
siebie. W to, co my, żyjący w zupełnie innym świecie, nazwalibyśmy „chemią” i „zakochaniem”.
Powód jest prozaicznie prosty: ludzie, którzy czują ku sobie pociąg będą mieć
więcej dzieci. Te zaś są przyszłością Wzgórzan i ich jedyną szansą na
przetrwanie. Rzeczywistość Imperium jest okrutna: wiele kobiet umiera w połogu,
duża część dzieci nie dożywa wieku sprawnego. Jeżeli pamięć o Księstwie Wzgórz
ma przetrwać, jedynym ratunkiem jest postawienie na ilość. Jeżeli dzieci są
owocem miłości, Wzgórzanie są gotowi wykrzesać jej z siebie jak najwięcej, dla
wspólnego dobra. W ich społeczeństwie nie ma wieloletnich wdowców, wiecznych
kawalerów czy starych panien. Nikt nie pozostaje długo sam. Inaczej zginą
wszyscy.
Miłość zwycięża wszystko. Może pokona nawet Koniec Świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz