Nie da się ukryć, że w czasie Drugiej Wyprawy na Dwory Końca
Świata wydarzyło się naprawdę sporo. Zmieniła się sytuacja polityczna całej
prowincji. Nie uprzedzajmy jednak faktów.
Narastający niepokój
W prowincji Espoir sprawy zaczęły obracać się w
niebezpiecznym kierunku. Śmierć hrabiego pobudziła ambicje miejscowej szlachty.
Rozpoczęto podchody i knowania wokół przejęcia jego urzędu. Pieniądze, koneksje
i wpływ możnych zostały puszczone w ruch. Tymczasem niepokojące plotki krążą po
okolicy. Ludzie mówią o potworach, mordach i czarnej magii. Mnożą się zamachy na
ważne osobistości. W ciągu miesiąca próbowano pozbawić życia Opiekuna Krainy
(arcybiskupa), przebywającego w swoim majątku kanclerza, sędziego imperialnego
oraz komtura Zakonu Prawości. Ten ostatni zginął, co miało fatalne skutki dla
stabilności hrabstwa. W końcu był jednym z filarów władzy Imperium Lainów w
regionie.
Jeden z zamachów, ten na sędziego imperialnego, odbył się na
drodze prowadzącej do siedziby tradycjonalistycznego Zakonu Gwiazdozbioru. To
stare i nieco zaniedbane zamczysko okazało się miejscem, w którym przeplatają się
interesy wielu siły pragnących zmiany porządków w regionie. Nawet w jego murach
można było trafić na ślady diabolicznego spisku, który zaczyna oplatać region.
Jedni mówią, że stoi za nim potężna koteria imperialnych dworzan. Inni
twierdzą, że pazury maczają w nim demony. Nawet wśród zakonników znaleźli się zdrajcy
działający na rzecz tych tajemniczych sił. Komtur de Turmeille, z pomocą swoich
podwładnych, kuzyna i sędziego imperialnego, podjął decyzję o tym, że zaangażuje
siły swojej zakonu rycerskiego w obronę prowincji przed tymi siłami. Jak to ma
w zwyczaju, postępuje jednak nad wyraz ostrożnie.
Pierwszym krokiem było zawarcie sojuszu pomiędzy zakonem a
rodziną de Brilhar, słabszą z dwóch możnych familii prowincji. Przedmiotem porozumienia
było zaklęte astrolabium, artefakt łączący rzadką magią z tajemnicami techniki
i pozwalający dzięki temu podróżować na inne Stworzenia. Rodzina de Hortensio,
wielcy konkurenci de Brilhar, zdobyli wielką fortunę za morzem. Tam więc, poza
sferą niebieską, szansę dla siebie widzieli i oni. Unikalne astrolabium było
zaś w posiadaniu Zakonu Gwiazdozbioru. Ignacio de Brilhar, głowa rodziny, wierzył
nawet, że artefakt pozwoli mu podróżować nei tylko w przestrzeni, ale też poprzez
mgłę czasu. To jednak okazało się tylko mrzonką. Zarówno szlachcice, jak i
zakon, ryzykują wiele. Artefakt obciążony jest wpływami sił Mroku. Jeśli jednak
zadziała, obydwie strony zyskają środki potrzebne im w politycznej walce o
prowincję.
Tymczasem w stolicy prowincji trwały starania wielu stron o
rękę lady Bardiueux. Ta trzynastolatka odziedziczyła nagle po swoim dziadku
wielką fortunę. Przyjęcie z okazji jej urodzin ściągnęło więc możnych ze wszystkich
stron, nawet przyjezdnych, jak osławiony Henri de Tue-Catylinne, wpływowy
arystokrata o hulaszczym trybie życia, czy liczni przedstawiciele rodziny de
Vesti, kuzynostwo Ariel, Guiscard i Thomas. Na miejscu znalazło się też wielu
duchownych różnych wyznań. To własnie głos kapłanów przeważył i przekonał opiekunkę
młodej lady, jej ciotkę Corinę Hiacinte, by ze wszelkimi planami
matrymonialnymi poczekać jest trochę. Panna de Bardiueux trafiła na nauki, a
Kult Pięciu Bogów po cichu liczy, że odda się ona z czasem służbie duchownej i
przekaże swój majątek na rzecz kongregacji, do której wstąpi.
Również Zakon Prawości miał w swym skarbcu zarekwirowane
artefakty. Śmierć komtura osłabiła czujność jego podwładnych i jeden z tych
cennych przedmiotów został wykradziony przez elenickich ekstremistów z Espadas
de Ultica, dążących do wywołania powstania. Piękna Valerine poprowadziła swoich
kamratów do posiadłości ich sympatyka. Buntownicy napotkali tam, ku swojemu
zaskoczeniu, gości z Południa. Szybko jednak okazało się, że nie są oni
przeciwni sprawie wyzwolenia prowincji. Między paniami Ariel a Valerine doszło
do gorącego romansu. Artefakt wyzwolił potężna ożywioną bestię, ale ta została
pokonana dzięki pomocy Górala. Rycerz Prawości, który przybył ścigając buntowników,
musiał ukorzyć się przed potężnym kapłanem, który z kolei przejął kuratelę nad
artefaktem. To właśnie wtedy zostały położone podwaliny pod zdarzenia, które
zadecydowały o przyszłości Espoir.
Nabożeństwo wyzwolenia
Hrabina podjęła próbę zaprowadzenia porządku w prowincji. Zaprosiła
na rozmowy przywódców najważniejszych rodzin szlacheckich regionu, szczególnie
de Hortensio. Poprosiła też o pomoc tych, których uważała za swoich sojuszników.
Kanclerz de Montferrat przysłał mediatora, w osobie pana de Tue-Catylinne. Jego
kuzyn, nowy Opiekun Krainy, również został zaproszony w funkcji głosu zgody i
pokoju. Był to największy błąd w życiu hrabiny.
Świta Opiekuna de Tue pełna była ludzi sprzyjających Elenitom.
Pod jego opieką znajdowała się panna Ariel de Vesti, która od tygodniu ściągała
do prowincji swoich krewniaków. Jego doradcą był ojciec de L’Or, w tajemnicy zwolennik
popularnej w regionie herezji Siedmiu Bogów. Zausznikiem kapłana został
człowiek, którego ojca Opiekun podziwiał i brał za wzór męża stanu – nie sprawdził
jednak jego prawdziwych sympatii. Umajarski obserwator dołączył do świty w
ostatniej chwili i od początku wydawał się wobec niej nieufny.
Opiekun podjął decyzję, że odprawi specjalne nabożeństwo,
które połączy Południowców i Elenitów w nowym unikalnym obrządku. Powierzył
zadanie przygotowania liturgii ojcowi de L’Or, który oczywiście przemycił do
niej potajemnie elementy kultu Siedmiu. Gdy w głównej świątyni Espoir
zabrzmiały pierwsze nuty hymnów ku boskiej chwale, miejscowi poruszyli się z
niepokojem i nadzieją. Stojący przy ołtarzu kapłani wzięli to za dobrą monetę.
Tymczasem świta Opiekuna wpadła na trop spisku, mającego przynieść
zgubę hrabinie i wywołać bunt w tej prowincji. Z pomocą zaprzyjaźnionych zakonników,
rycerzy i corectorów oraz umajarskich agentów, dwoili się i troili, by zapobiec
wybuchowi. Gdy nabożeństwo weszło w kluczowy moment, a spisek miał właśnie podporządkować
sobie zjednoczone siły ekstremistów, heretyków i malkontentów, panna de Vesti zmieniła
wszystko jednym wypowiedzianym cicho zdaniem. Nie wiadomo, czy w przypływie
geniuszem czy szaleństwa, to ona rozpoczęła bunt i stanęła na jego czele!
Mediator, pan de Tue-Catylinne, oraz Opiekun Krainy, Jego
Eminencja de Tue, wymienili spojrzenia. Obydwaj niemal natychmiast przystąpili
do buntu, woląc mu przewodzić, niż walczyć z żywiołem. Ojciec de L’Or, który
próbował powstrzymać swojego patrona, został obezwładniony. Umajarzy wycofali się,
zabierając ze sobą rannego zakonnika wraz z jego córką, pannę Dolores de
Brilhar oraz tych zauszników Opiekuna, którzy postanowili pozostać wierni
Imperium Lainów.
Tymczasem hrabina została ogłuszona przez pana de Tue-Catylinne.
Rodzina de Vesti żądała wydania jej głodnemu krwi tłumowi, ale to udało się powstrzymać.
Wzburzeni Elenici porwali jednak Opekuna, mediatora i pannę Ariel, którzy
wygłosili płomienne przemocy na rynku. Ciągle nie byli pewni, czy podwyższenie,
na którym stoją nei stanie się dla nich szubienicą. Postanowili jednak grać swoją
rolę. Espadas de Ultica, pod przywództwem panny Valerine, stanęło murem za
Ariel de Vesti. Arystokraci swoje zaufanie położyli w panach de Tue. Rozemocjonowany
tłum zaczął żądać, by Opiekun stał się ich królem-kapłanem, a jego oblubienicą dzielna
kaplaska piękność, panna de Vesti. Na ulicach doszło do starć miedzy buntownikami,
w tym przybocznymi oddziałami szlachty, oraz strażą miejską i hrabiowską
gwardią. Lojaliści nie mieli najmniejszych szans, a Espoir spłonęło krwią. Bunt
objął całe miasto, a przyszłość prowincji stanęła pod znakiem zapytania.
Jeszcze tego wieczora Opiekun de Tue odwiedził zamkniętą w areszcie
domowym hrabinę Melanie. Odbyli długą rozmowę w samotności. Obydwoje wiedzieli,
że gniew dworu imperatorskiego będzie wielki, podjęli więc ryzykowną grę. Pod
osłoną nocy hrabina odpłynęła swoim jachtem ku Urbine, stolicy Północy, wioząc
cenne listy i dokumenty przekazane jej przez Opiekuna. Jej niewielki statek
przecinał wzburzone fale. Opiekun patrzył za jego samotnym białym żaglem
wiedząc, że misja Melanie to jedyna szansa na uratowanie Espoir.