Na początek przypomnijmy, co w
tym temacie mówi podręcznik:
Czasami zdarzy się, że szok śmierci i nierozwiązane przez żyjącego
sprawy spowodują powstanie zjawy czy inaczej ducha. Długie studia [adeptów
Collegium, którym z pewnością można zaufać w tej sprawie – przyp. red.] nad tym problemem udowodniły ponad wszelką
wątpliwość, że nie są to prawdziwi ludzie, a tylko ich cienie i odbicia w
przepełniającej świat Mocy. Z czasem też rozpływają się w niej, ale dotąd mogą
uczynić wiele zła. Co gorsza, mogą też dostać się pod wpływ Mroku. […]
Zjawa poszukuje sposobu na wypełnienie jednego zadania lub zaspokojenie
jednej żądzy, która powołała ją do życia. Nie mając materialnej powłoki i nie
mogąc oddziaływać na nasz świat inaczej, jak ukazując się w formie bladego
widma, może pójść trzema drogami.
Najmniejszym problem stanowią te, które próbują przekazać innym swe
potrzeby i proszą o pomoc. Mogą jednak kłamać co do swych intencji.
Drugi typ to podstępne duchy, które nauczyły się, jak opętać żywych,
ludzi lub zwierzęta. Te widma szczęśliwie szybko rozwiązują swe problemy.
Najgorsza jest trzecia ich odmiana. Poszukując metody działania i
korzystając ze swej zdolności do postrzegania Mocy, wiążą się one z mrocznymi
źródłami energii, zyskując zdolność do oddziaływania na świat materialny. Skoro
więc nigdy nie wiadomo, z którym typem zjawy ma się do czynienia, należy
założyć, że z tym ostatnim i niszczyć je bez wahania.
W Imperium duchy można spotkać na każdym kroku. Niektóre są
dobroczynne, jak przodkowie czuwający nad swoimi potomkami czy byty stworzone
przy pomocy magii, zamieszkujące zaczarowane przedmioty. Inne pozostają spokojne, dopóki się ich nie
obrazi. Taką naturę mają siły Paktu czy legendarni Sidhe. Są w końcu duchy złe
i okrutne, zjawy nawiedzające stare pałace, upiory opętujące niewinnych ludzi i
straszliwe Zmory, które potrafią niszczyć całe wioski. Trzeba wielkiej rozwagi,
by rozróżnić te istoty i jeszcze większej mądrości, by umieć się przed nimi
bronić.
W mroku i mgle czają się też inne stworzenia. Chodzące trupy, błędne ognie czy
utopce. Wedle obowiązującego przekonania, wyznawanego zarówno przez adeptów,
jak i corectorów, rządzi nimi Szarość. To tajemna siła wielkiej mocy, powstała
wtedy, gdy Czarnoksiężnik zniewolił Śmierć. Czy tak jest w istocie, nikt do
końca nie wie. Ludzie boją się jej, ale dla większości jest zbyt abstrakcyjnym
pojęciem. Dla szarego mieszkańca Imperium jest to sztuczny koncept, wymysł uczonych.
Tak daleki od intuicji i zdrowego rozsądku.
Duchy są tym, na czym skupia się ludowa religijność. Cześć
oddawana właściwym istotom, odpowiednie ofiary i przekazywane przez pokolenia
ochronne zaklęcia mają uchronić prostych ludzi przed ich gniewem. Często
mieszkańcy wiosek odległych od głównych traktów wolą nawet składać hołd
lokalnej, dobrze znanej zjawie, niż zaufać pragnącym ją wygnać corectorom.
Strach w Imperium spowszedniał i w wielu przypadkach dał się oswoić. Wieśniacy
są gotowi nawet na krwawe ofiary, jeśli zapewniają im one stabilność i spokój.
Dzięki temu wiele duchów istnieje przez długie lata, chociaż według wszelkich
wskazań powinny rozpłynąć się wkrótce po śmierci tych, z których powstały.
Szarość
Nie ma nic straszniejszego niż
potęga Szarości. To moc, która potrafi uczynić z przyjaciół zajadłych wrogów, a
z ukochanych straszliwe potwory. Imperium tkwi obecnie w głębokim kryzysie, a
jego najokrutniejszym przejawem jest plaga nieumarłych. Nawet najdzielniejsi
wojownicy, najmędrsi magowie czy najbardziej bezwzględni dworzanie drżą na myśl
o tym, że ich najbliżsi mogą przemienić się nagle w bestie. Gorzej - oni sami
mogą dostać się pod wpływ Mroku i nie zaznać spokoju w śmierci. Strach jest
wszechobecny. Bezsilność rodzi przerażenie. Ci, których kochaliśmy, po własnej
śmierci przychodzą odebrać nam życie. Tylko najsilniejsi mają wtedy dość determinacji,
by się bronić.
Ludzie w Imperium są
zabobonni. Doświadczenie nauczyło ich ostrożności. Gdy idąc ulicą zobaczą
znajomego, którego dawno nie spotkali, najpierw uczynią znak Elena, by chronił
ich przed chodzącymi trupami. Dopiero potem odważą się przywitać. Zwłaszcza,
jeśli oczy wędrowca wydadzą im się szkliste lub wzrok nieobecny.
Ludzie stali się nieufni. Nie
ryzykują przeprawy przez bagna, nie odzywają się do mijanych podróżnych. Nie
odpowiadają na wołania o pomoc zasłyszane w mglisty dzień. W mniejszych osadach
nie wychodzą nocą z domu. W Imperium rządzi teraz strach. Nic nie uosabia go
tak bardzo, jak Szarość.
Cześć przodkom,
a duchom obiatę
Ludzie Imperium oddają swoim
zmarłym wielką cześć. Celebrują pogrzeby często bardziej niż narodziny dzieci. Pielgrzymują
do grobów i urządzają uczty, zwane stypami, po pochowaniu krewnych. W
świątyniach modlą się o ich bezpieczną drogę do Kolumnad Nieba lub z powrotem
na ten świat. Jednocześnie wprowadzają wśród umarłych ścisłą hierarchię. Trzech
spośród Pięciu Bogów to przodkowie Rodów. Służą im setki dev i devów, którzy za
życia zasłużyli na pośmiertne hołdy. Poszczególne ludy czczą pamięć wielkich,
pochodzących spośród swych poprzedników, założycieli rodzin czy bohaterów, na
własny sposób. Większość ludzi wspomina tych, którzy opuścili już Stworzenie, w
Dzień Śmierci na końcu roku oraz w Dzień Trentona, którego Cnotą jest Pamięć. Kult,
bardzo ostrożny, gdy idzie o sprawy śmierci, pilnuje, by wszystkie Rody
obchodziły te święta w zgodzie. Wspólne dziedzictwo łączy Imperium.
Chociaż specyficzne zwyczaje
tyczące się zmarłych mają na przykład Górale, najciekawsze rytuały znaleźć można
u Realmitów. Długowieczne Półelfy traktują umieranie poważnie, przygotowują się
na nie czasem całym latami, a swych przodków traktują z ogromnym szacunkiem. Nie
pozwalają ich obrażać i często zamawiają poświęcone im przenośne ołtarzyki. Jednak
nie wymawiają ich imion w domu. Rzadziej niż inne Rody mówią o dokonaniach
poprzedników. Nie recytują litanii protoplastów aż do założenia rodziny, jak
czynią to Górale, a czasem też Lajonici i Biora. Dwakroć w roku wszystkie te zasady
zostają zawieszone.
W trzysta trzeci dzień po Święcie Śmierci Realmici obchodzą Dzień Zmarłych. Otwiera
on czas zimy. Dni są już wtedy krótkie, więc obrzędy zaczynają się o zmroku. To
czas wróżb, opowieści o przeszłości i szukania u przodków rad dotyczących
przyszłych czasów. O północy realmickie rodziny wraz ze służbą ruszają na groby
swych bliskich w długiej procesji, niosąc znicze. Na cmentarzu, między
zdobiącymi nagrobki rzeźbami orłów, składa się światła i ofiarę z jedzenia.
Półelfy śpiewają wtedy starożytne hymny ku czci Jedynego. W drodze powrotnej,
odbywanej w mroku i milczeniu, zostawia się niewielką obiatę na skrzyżowaniach
dróg. Trzydzieści dni później cały obrzęd jest powtarzany, zwykle już w śniegu i
na mrozie, wtedy jednak ważniejsza staje się część rytuału wykonywana w domach.
Przez całą noc trwają wówczas wróżby, które mają potwierdzić lub zaprzeczyć
słowom sprzed miesiąca. Interpretuje się niejasne kształty, powstałe po wlaniu
gorącego wosku do zimnej wody. Czyta się z cieni i słucha mediów komunikujących
się z duchami. Choć Realmici twierdzą, że te obrzędy od wieków są częścią liturgii
kościoła noreńskiego, dla Elfów wydają się one dziwne i parthańskie. Może jest
więc to pozostałość starożytnej religii ludzi, którzy współtworzyli Monarchię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz