czwartek, 2 sierpnia 2012

Wojna z Elfami - faza II

Jednym z najważniejszych wydarzeń po Końcu Świata była wojna Imperium z elfim Cesarstwem. To trwające przeszło trzy lata zbrojne zmagania, w których brały udział wszystkie Rody. Przełomowy moment, w którym na nowo zaczęto definiować Imperium. Wtedy puste słowa zaczęły nabierać niezwykłej wagi i nieznanego wcześniej znaczenia. Stolica. Imperator, Ludzkość. Wielkimi literami pisze się jej właśnie od Wojny z Elfami. Chociaż w podręczniku zamieściliśmy masę informacji na jej temat, warto kilka rzeczy wyjaśnić. Po części dlatego, byście mogli wzbogacić swoje historie postaci o wydarzenia z tego okresu, albo nawet rozegrali kampanię w czasach, o których będzie tu mowa, a po części z myślą o nowej edycji Dziedzictwa Imperium.


Druga faza – oblężenie Kaplas
Podczas gdy V Legion błąkał się po Laion, XI podążał na Stolicę Ludzkości. Elfy znały to miasto z przekazów krasnoludzkich handlarzy oraz własnych dyplomatów. Znajdowało się ono na ich mapach od czasów starożytnych. Orientowały się w jego randze i rozumiały, że to siedziba władców Imperium. Poruszały się więc w jego kierunku ostrożne, ale metodycznie. Ominęły Laine i szerokim zagonem wdarły się na tereny będące domeną możnych z całego Imperium. Krainy zwanej Centcastel. Obszaru, gdzie swoje rezydencje mieli ci, którzy chcieli żyć blisko imperialnej stolicy. Elfy niszczyły po drodze wioski, posiadłości i szlacheckie zameczki. Za legionem szły Półelfy i cywilni łowcy niewolników. Po dziś dzień na tych ziemiach nie ma prawie żadnego ludzkiego osadnictwa. Dziesiątki tysięcy ludzi wywieziono w niewole, a twierdz nigdy nie odbudowano. Chlubnym wyjątkiem jest tu Castel Gandolfo.
Powolny marsz Elfów dał Kaplas czas na przygotowanie się. Przynajmniej zaś zebranie rozproszonych sił, uzupełnienie zapasów i ukrycie w murach ludności wiejskiej. Nic bowiem nie uczyniło familii gotowymi na elfi szturm. Ta pierwsza bitwa, trwająca nieprzerwanie dzień i noc przez dwa imperialne tygodnie, była jednym z najstraszliwszych zdarzeń w najnowszej historii Ludzkości. Przy stosunkowo niewielkich stratach cesarscy niemal przełamali kaplaski opór przy użyciu niesłychanej ilości magii. Rycerstwo stolicy zostało zniszczone przez lekką realmicką jazdę, przede wszystkim konnych łuczników wspieranych przez czarodziejów. Mury przesuwały się i były budowane na nowo. W kluczowym momencie bitwy blisko sto tysięcy cywili, głównie kobiet i dzieci, zostało odciętych od reszty miasta poprzez przemieszczone kamienne ściany i rzekę płynącą nowym korytem. Nie wiadomo, co się z nimi stało. Nie ma w Imperium ani jednego świadka tych wydarzeń. Oddział ochotników, który poszedł im na odsiecz, nigdy nie wrócił. Najpewniej dołączyli do ogromnej rzeszy niewolników, długimi kolumnami odprowadzanych do Cesarstwa.

Szturm zakończył się mimo wszystko porażką atakujących. Ludzie odparli najeźdźców. Elfy są jednak cierpliwe. Ich dowódca, Kartenalael, postanowił czekać na wsparcie V legionu lub kapitulację Kaplas. Wkrótce okazało się, że przeliczył się co do obydwu kwestii. Mimo codziennych walk i odcięcia aprowizacji, Stolica trzymała się mocno. Wprowadzono racjonowanie żywności i rozdano broń wszystkim chłopcom powyżej 13 roku życia. Lleni nie mieli zamiaru tanio sprzedać swojej skóry. Tymczasem reszta sił Cesarstwa odnosiła najwyżej umiarkowane sukcesy. Bitwa Rozbitej Korony pokazała, że zdobycie przewagi liczebnej nad obsadą stolicy jest mżonką. Chociaż Imperator miał do dyspozycji około 50 tysięcy wyekwipowanych zbrojnych, z czego mniej niż połowę stanowili faktyczni żołnierze, siły Cesarza w tym okresie były bardzo szczupłe. Część wojska odesłano jako eskortę dla niewolników, większość Półelfiej kawalerii musiała być w ciągłym ruchu by osłaniać legiony przez kontratakiem Lajonitów. Według ostrożnych szacunków pod Kaplas stało około 20 tysięcy Elfów, a ich stan liczebny wzrósł nieznacznie na jesieni, wraz z powrotem oddziałów odesłanych z jeńcami. Nie mogąc liczyć na łatwe zwycięstwo, XI legion otoczył Kaplas siecią fortyfikacji, wzmocnionych magią żywiołów. Przeciwko ludziom wykorzystano nawet Nadrę, wodną tarczę miasta. Wielu przewidywało, że nim minie rok, głód ostatecznie rzuci przywódców Imperium na kolana.


Bitwa Niedźwiedziego Mostu
Nie istnieje żadne przedsięwzięcie militarne w historii Ludzkości, które pod względem pomysłu, przygotowania i w końcu mistrzowskiego wykonania mogłoby równać się z bjorską odsieczą dla Kaplas. To absolutnie największa i najlepiej dopracowana operacja Wojny Ostatecznej. Dzięki niej nawet przeszło dekadę później Gustawa Are otacza nimb genialnego stratega. Choć nie był on jedynym twórcą planu, z pewnością należy mu się podziw na ogromną śmiałość całego przedsięwzięcia.

Podbiwszy tereny aż po Puszczę Laurgais Liga Północna miała tylko jeden cel – Kaplas. Już na jesieni jej przywódcy upewnili się, ze Stolica jest oblężona. Wiedzieli też, że nie można pozwolić, by przebicie się do niej odbyło się kosztem kontroli nad podbitymi prowincjami. Opór stawiał im jeszcze ostatni generał Laurgais, marszałek Filip de Loveille. Druga Armia Biora musiała zostać podzielona, co wykluczało pierwotny scenariusz przebicia się przez zachodnie rubieże Laine. Rozwiązanie, które zastosował sztab Gustawa było tyleż niespodziewane, co genialnie proste.
 Korzystając z niskiego stanu wód pierwszej mroźnej zimy po Końcu Świata, przeszło 30 tysięcy żołnierzy Ligi przeprawiło się na moście z tratw przez Południową Jeglinę. Wprawnie posługujące się toporami wojska wspomagane przez saperów przez dwa tygodnie przecinały drogę przez Widły Rzeki, zwalone drzewa ciągnąc za sobą. W ciągu jednej nocy niecały kilometr na zachód od Portu Kaplas (by uniknąć drażnienia Laine ominięto to miasto) powstał kolejny most pontonowy, tym razem przez bieg północny. Tysiące pni zapewniły, że mogła po nim przejechać nawet ciężka kawaleria Wzgórzan. Od czasu tej niezwykłej przeprawy, tego typu rozwiązania nazywa się niedźwiedzim mostem. Legenda głosi, że pomysł ten przyszedł do głowy Głównodowodzącemu, gdy podczas polowania ujrzał takiego zwierza uciekającego po spławionych przez drwali balach na drugi brzeg strumienia.

Elfy zdążyły się przegrupować, ale nie powstrzymać przeprawę. Choć starcie dwóch potężnych armii nosi nazwę Bitwy Niedźwiedziego Mostu była to tak naprawdę seria dużych potyczek w trwającej prawie dwa imperialne tygodnie kampanii toczącej się na przedpolach Kaplas. Ważniejszymi starciami, które się na nią składały były między innymi zwycięstwo lojalistycznej realmickiej kawalerii nad zdrajcami pod Villa Verracia Kaplana, nieudany szturm żołnierzy z Pogranicza na wzgórze Hollavere, przełamujące front zachodni uderzenie halabardników Czystych Biora na Villa Locani czy nieudana próba połączenia sił obrońców i odsieczy na Via Clementina. Ważniejsze dla przyszłości Imperium a w zasadzie nieznane są działania na wschodzie, gdzie operowała Żelazna Kompania Księstwa Wzgórz i Oddziały Specjalne pod wodzą Ulricha Sokoła Biora.

To właśnie wschodnia część fortyfikacji, przez które przebijali się Biora obsadzona była przez Elfy. Tu też poniosły bodaj największą klęskę w swojej historii. Na wzgórzu Mont Pesaro wywabione zza murów cesarskie wojska trafiły na trzy setki żołnierzy z Oddziałów Specjalnych. Wyposażeni w muszkiety i piki bjorscy piechurzy zabijali trzech cesarskich za każdego straconego spośród swoich. Magiczne osłony okazały się niewystarczające, by zatrzymać rozpaloną grudkę metalu. Pociski z prymitywnych strzelb wyrywały w ciałach Elfów dziury wielkości pięści. Gdy pozostałość ośmiu centurii dopadła w końcu cofających się piechurów, w jej flankę uderzyli Wzgórzanie. Przeklęci klątwą Odporności, całkowicie odcięci od magii Stworzenia okazali się najgorszymi pogromcami szpiczastouchych. Dla cesarskich, przyzwyczajonych do korzystania z elfich oczu, byli po prostu niewidzialni. Zaznaczmy, ze byli niewidzialną ważącą pół tony rozpędzoną masą ludzkich i końskich mięśni, stali, lanc, mieczy i toporów. Mimo wysłania wsparcia, Elfy nie miały najmniejszych szans. Nigdy w tak krótkim czasie Cesarstwo nie straciło takiej masy przedstawicieli swojej rządzącej rasy. Dopiero dosłanie posiłków w postaci realmickiej kawalerii uratowało legion przed totalną klęską. Półelfy nie tylko widziały, ale też dobrze znały Wzgórzan i udało im się powstrzymać Żelazną Kompanię. Ta, pomimo niepełnego sukcesu, okryła się nieśmiertelną sławą. Tymczasem zdziesiątkowane Oddziały Specjalne stały się początkiem projektu znanego jako Bauthorn.

Mimo pewnych trudności i ciężkich strat (w stosunku mniej więcej jeden do jednego), to ludzie wygrali Bitwę Niedźwiedziego Mostu. Przejście do Kaplas zostało otwarte, a Elfy odepchnięte na wschodnie przedpola Stolicy. Polityczne skutki tej bitwy wielu jednak zaskoczyły. Cesarstwo rozpoczęło odwrót dopiero pół miesiąca po przerwaniu walk. Lleni pozostali na tronie a Gustaw Are, wielki bohater tej wojny, zamiast diademu otrzymał imperatorskie nadanie ziem, które i tak już wziął sobie siłą. Wielu uważa w związku z tym to zwycięstwo za niewykorzystane. Polityczną porażkę Imperium, które nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia nie potrafiło naprawdę się zjednoczyć. Złą wróżbę na przyszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz