Jednym z najważniejszych wydarzeń po Końcu Świata była wojna
Imperium z elfim Cesarstwem. To trwające przeszło trzy lata zbrojne zmagania, w
których brały udział wszystkie Rody. Przełomowy moment, w którym na nowo
zaczęto definiować Imperium. Wtedy puste słowa zaczęły nabierać niezwykłej wagi
i nieznanego wcześniej znaczenia. Stolica. Imperator, Ludzkość. Wielkimi literami
pisze się jej właśnie od Wojny z Elfami. Chociaż w podręczniku zamieściliśmy
masę informacji na jej temat, warto kilka rzeczy wyjaśnić. Po części dlatego,
byście mogli wzbogacić swoje historie postaci o wydarzenia z tego okresu, albo nawet
rozegrali kampanię w czasach, o których będzie tu mowa, a po części z myślą o
nowej edycji Dziedzictwa Imperium.
Druga faza –
oblężenie Kaplas
Podczas gdy V Legion błąkał się po Laion, XI podążał na
Stolicę Ludzkości. Elfy znały to miasto z przekazów krasnoludzkich handlarzy
oraz własnych dyplomatów. Znajdowało się ono na ich mapach od czasów
starożytnych. Orientowały się w jego randze i rozumiały, że to siedziba władców
Imperium. Poruszały się więc w jego kierunku ostrożne, ale metodycznie. Ominęły
Laine i szerokim zagonem wdarły się na tereny będące domeną możnych z całego
Imperium. Krainy zwanej Centcastel. Obszaru, gdzie swoje rezydencje mieli ci,
którzy chcieli żyć blisko imperialnej stolicy. Elfy niszczyły po drodze wioski,
posiadłości i szlacheckie zameczki. Za legionem szły Półelfy i cywilni łowcy niewolników.
Po dziś dzień na tych ziemiach nie ma prawie żadnego ludzkiego osadnictwa. Dziesiątki
tysięcy ludzi wywieziono w niewole, a twierdz nigdy nie odbudowano. Chlubnym
wyjątkiem jest tu Castel Gandolfo.
Powolny marsz Elfów dał Kaplas czas na przygotowanie się. Przynajmniej
zaś zebranie rozproszonych sił, uzupełnienie zapasów i ukrycie w murach
ludności wiejskiej. Nic bowiem nie uczyniło familii gotowymi na elfi szturm. Ta
pierwsza bitwa, trwająca nieprzerwanie dzień i noc przez dwa imperialne tygodnie,
była jednym z najstraszliwszych zdarzeń w najnowszej historii Ludzkości. Przy
stosunkowo niewielkich stratach cesarscy niemal przełamali kaplaski opór przy
użyciu niesłychanej ilości magii. Rycerstwo stolicy zostało zniszczone przez
lekką realmicką jazdę, przede wszystkim konnych łuczników wspieranych przez czarodziejów.
Mury przesuwały się i były budowane na nowo. W kluczowym momencie bitwy blisko
sto tysięcy cywili, głównie kobiet i dzieci, zostało odciętych od reszty miasta
poprzez przemieszczone kamienne ściany i rzekę płynącą nowym korytem. Nie
wiadomo, co się z nimi stało. Nie ma w Imperium ani jednego świadka tych
wydarzeń. Oddział ochotników, który poszedł im na odsiecz, nigdy nie wrócił.
Najpewniej dołączyli do ogromnej rzeszy niewolników, długimi kolumnami
odprowadzanych do Cesarstwa.
Szturm zakończył się mimo wszystko porażką atakujących. Ludzie
odparli najeźdźców. Elfy są jednak cierpliwe. Ich dowódca, Kartenalael,
postanowił czekać na wsparcie V legionu lub kapitulację Kaplas. Wkrótce okazało
się, że przeliczył się co do obydwu kwestii. Mimo codziennych walk i odcięcia
aprowizacji, Stolica trzymała się mocno. Wprowadzono racjonowanie żywności i rozdano
broń wszystkim chłopcom powyżej 13 roku życia. Lleni nie mieli zamiaru tanio
sprzedać swojej skóry. Tymczasem reszta sił Cesarstwa odnosiła najwyżej umiarkowane
sukcesy. Bitwa Rozbitej Korony pokazała, że zdobycie przewagi liczebnej nad
obsadą stolicy jest mżonką. Chociaż Imperator miał do dyspozycji około 50
tysięcy wyekwipowanych zbrojnych, z czego mniej niż połowę stanowili faktyczni
żołnierze, siły Cesarza w tym okresie były bardzo szczupłe. Część wojska
odesłano jako eskortę dla niewolników, większość Półelfiej kawalerii musiała
być w ciągłym ruchu by osłaniać legiony przez kontratakiem Lajonitów. Według
ostrożnych szacunków pod Kaplas stało około 20 tysięcy Elfów, a ich stan
liczebny wzrósł nieznacznie na jesieni, wraz z powrotem oddziałów odesłanych z
jeńcami. Nie mogąc liczyć na łatwe zwycięstwo, XI legion otoczył Kaplas siecią
fortyfikacji, wzmocnionych magią żywiołów. Przeciwko ludziom wykorzystano nawet
Nadrę, wodną tarczę miasta. Wielu przewidywało, że nim minie rok, głód
ostatecznie rzuci przywódców Imperium na kolana.
Bitwa Niedźwiedziego
Mostu
Nie istnieje żadne przedsięwzięcie militarne w historii
Ludzkości, które pod względem pomysłu, przygotowania i w końcu mistrzowskiego
wykonania mogłoby równać się z bjorską odsieczą dla Kaplas. To absolutnie
największa i najlepiej dopracowana operacja Wojny Ostatecznej. Dzięki niej nawet
przeszło dekadę później Gustawa Are otacza nimb genialnego stratega. Choć nie
był on jedynym twórcą planu, z pewnością należy mu się podziw na ogromną śmiałość
całego przedsięwzięcia.
Podbiwszy tereny aż po Puszczę Laurgais Liga Północna miała tylko jeden cel – Kaplas. Już na jesieni jej przywódcy upewnili się, ze Stolica
jest oblężona. Wiedzieli też, że nie można pozwolić, by przebicie się do niej
odbyło się kosztem kontroli nad podbitymi prowincjami. Opór stawiał im jeszcze ostatni
generał Laurgais, marszałek Filip de Loveille. Druga Armia Biora musiała zostać
podzielona, co wykluczało pierwotny scenariusz przebicia się przez zachodnie
rubieże Laine. Rozwiązanie, które zastosował sztab Gustawa było tyleż niespodziewane,
co genialnie proste.
Korzystając z niskiego stanu wód pierwszej mroźnej zimy po
Końcu Świata, przeszło 30 tysięcy żołnierzy Ligi przeprawiło się na moście z
tratw przez Południową Jeglinę. Wprawnie posługujące się toporami wojska wspomagane
przez saperów przez dwa tygodnie przecinały drogę przez Widły Rzeki, zwalone
drzewa ciągnąc za sobą. W ciągu jednej nocy niecały kilometr na zachód od Portu
Kaplas (by uniknąć drażnienia Laine ominięto to miasto) powstał kolejny most
pontonowy, tym razem przez bieg północny. Tysiące pni zapewniły, że mogła po
nim przejechać nawet ciężka kawaleria Wzgórzan. Od czasu tej niezwykłej
przeprawy, tego typu rozwiązania nazywa się niedźwiedzim mostem. Legenda głosi,
że pomysł ten przyszedł do głowy Głównodowodzącemu, gdy podczas polowania ujrzał
takiego zwierza uciekającego po spławionych przez drwali balach na drugi brzeg
strumienia.
Elfy zdążyły się przegrupować, ale nie powstrzymać
przeprawę. Choć starcie dwóch potężnych armii nosi nazwę Bitwy Niedźwiedziego
Mostu była to tak naprawdę seria dużych potyczek w trwającej prawie dwa
imperialne tygodnie kampanii toczącej się na przedpolach Kaplas. Ważniejszymi
starciami, które się na nią składały były między innymi zwycięstwo
lojalistycznej realmickiej kawalerii nad zdrajcami pod Villa Verracia Kaplana, nieudany
szturm żołnierzy z Pogranicza na wzgórze Hollavere, przełamujące front zachodni
uderzenie halabardników Czystych Biora na Villa Locani czy nieudana próba
połączenia sił obrońców i odsieczy na Via Clementina. Ważniejsze dla
przyszłości Imperium a w zasadzie nieznane są działania na wschodzie, gdzie
operowała Żelazna Kompania Księstwa Wzgórz i Oddziały Specjalne pod wodzą
Ulricha Sokoła Biora.
To właśnie wschodnia część fortyfikacji, przez które
przebijali się Biora obsadzona była przez Elfy. Tu też poniosły bodaj
największą klęskę w swojej historii. Na wzgórzu Mont Pesaro wywabione zza murów
cesarskie wojska trafiły na trzy setki żołnierzy z Oddziałów Specjalnych. Wyposażeni
w muszkiety i piki bjorscy piechurzy zabijali trzech cesarskich za każdego
straconego spośród swoich. Magiczne osłony okazały się niewystarczające, by zatrzymać
rozpaloną grudkę metalu. Pociski z prymitywnych strzelb wyrywały w ciałach
Elfów dziury wielkości pięści. Gdy pozostałość ośmiu centurii dopadła w końcu
cofających się piechurów, w jej flankę uderzyli Wzgórzanie. Przeklęci klątwą
Odporności, całkowicie odcięci od magii Stworzenia okazali się najgorszymi
pogromcami szpiczastouchych. Dla cesarskich, przyzwyczajonych do korzystania z
elfich oczu, byli po prostu niewidzialni. Zaznaczmy, ze byli niewidzialną ważącą
pół tony rozpędzoną masą ludzkich i końskich mięśni, stali, lanc, mieczy i
toporów. Mimo wysłania wsparcia, Elfy nie miały najmniejszych szans. Nigdy w
tak krótkim czasie Cesarstwo nie straciło takiej masy przedstawicieli swojej
rządzącej rasy. Dopiero dosłanie posiłków w postaci realmickiej kawalerii uratowało
legion przed totalną klęską. Półelfy nie tylko widziały, ale też dobrze znały
Wzgórzan i udało im się powstrzymać Żelazną Kompanię. Ta, pomimo niepełnego
sukcesu, okryła się nieśmiertelną sławą. Tymczasem zdziesiątkowane Oddziały
Specjalne stały się początkiem projektu znanego jako Bauthorn.
Mimo pewnych trudności i ciężkich strat (w stosunku mniej
więcej jeden do jednego), to ludzie wygrali Bitwę Niedźwiedziego Mostu. Przejście
do Kaplas zostało otwarte, a Elfy odepchnięte na wschodnie przedpola Stolicy.
Polityczne skutki tej bitwy wielu jednak zaskoczyły. Cesarstwo rozpoczęło
odwrót dopiero pół miesiąca po przerwaniu walk. Lleni pozostali na tronie a
Gustaw Are, wielki bohater tej wojny, zamiast diademu otrzymał imperatorskie
nadanie ziem, które i tak już wziął sobie siłą. Wielu uważa w związku z tym to
zwycięstwo za niewykorzystane. Polityczną porażkę Imperium, które nawet w
obliczu śmiertelnego zagrożenia nie potrafiło naprawdę się zjednoczyć. Złą
wróżbę na przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz