wtorek, 23 lutego 2021

Skąd wzięli się Kalindyjczycy?


Wczoraj opowiadałam o Djuerii Tippu, więc warto teraz porozmawiać o jej Rodzie, który jest wyjątkowy ze względu na swoją historię całkowicie odrębną od reszty Imperium Lainów.

Jak wiecie, Kalinda w tej edycji pojawia się po raz pierwszy jako opcja dla Graczy – wcześniej była tylko wspominana i pojawiło się kilkoro BNów, wśród których przodków znaleźli się członkowie tej nacji. Wcześniej był to lud nieznany Biora, Lajonitom, Umjarom i reszcie. Dopiero gdy zdecydowano się na przeprawę przez Góry Eleńskie, napotkano się na ludzi o hebanowej karnacji i kruczoczarnych gęstych lokach. Jak łatwo się domyślić po pigmentacji skóry, daleka północ to nie są regiony pochodzenia Kalindyjczyków. Wiedza na temat ich pochodzenia jest owiana legendą, którą spróbuję tutaj odtworzyć.

Przed wiekami ten żeglarski lud mieszkał w Azanii nad gorącym Oceanem (tak nazywało się ich morze) w krainie wiecznego lata. Już wtedy wielu z nich trudniło się żeglarstwem i połowem ryb. Okoliczne lasy zaś dostarczały im owoców, mięsa i drewna potrzebnego do budowy statków. Podobno ich stolicą była ogromna twierdza w pełni stworzona z muszli i innych materiałów pozyskanych z morza. Wielu ludzi w Imperium uważa to za bajkę, ale prawdą jest, że nawet teraz potrafią zbudować budynki (zwłaszcza świątynie swojej bogini Kalindy) ze skamieniałych koralowców.

Z opowieści Kalindyjczyków można by wywnioskować, że Azania była rajem. Czy tak rzeczywiście było, trudno orzec. Wiadomo natomiast, że pewnego dnia do tej krainy zaczęli przybywać obcy o znacznie jaśniejszej karnacji (ciągle jednak ciemniejszej, niż ludzie z Imperium). Nieśli oni na swych ustach imię innego bóstwa. Domagali się oni, by wszyscy przeszli na ich wiarę w Jedynego Boga, a nieposłusznych bezlitośnie mordowali.

Kalindyjczycy nie chcieli porzucić swej bogini, więc wsiedli na statki i ruszyli w morze w nadziei na znalezienie spokojnego miejsca, w którym mogli by zachować wiarę oraz obyczaje swoich przodków. Wrogowie ruszyli w pościg, ale w sztormie, który (zgodnie z legendami) zesłała na morze Kalinda, nie byli w stanie dogonić wytrawnych żeglarzy z Azanii. Wyznawcy Jedynego Boga zginęli wśród fal, natomiast uciekinierzy zaczęli się wspólnie modlić do swej Pani. To wtedy z morskiej wody wyłoniła się bogini i stworzyła ogromną bramę, przez którą spokojnie mogły przepłynąć nawet największe z okrętów.

Nowe morze okazało się o wiele zimniejsze od tego, którym dotychczas płynęli uchodźcy. Również słońce nie grzało tak, jak niegdyś. Mimo to Kalindyjczycy zrozumieli, że ich bogini wskazała im nowy dom. Osiedlili się więc na wyspach i zatokach tego regionu zwanego przez ludność lokalną Morzem Lodowym.


Od tamtych czasów minęły wieki (nikt nie umie powiedzieć, ile dokładnie), jednak pewne rzeczy w życiu uchodźców z Azanii się nie zmieniły. Na cześć swojej bogini zwą się Dziećmi Kalindy. Nigdy jej nie porzucą i zamierzają bronić swojego prawa do czczenia jej. To oczywiście problem w nowych warunkach, gdzie Kult Pięciu Bogów (samych mężczyzn) uważany jest za religię państwową i zmusza się mieszkańców Imperium do wyznawania jej. Dla niektórych Czarnych Mew jest to znak, że nie powinni przyłączać się do ludzi z Południa i krzywo patrzą na nowe pomysły typu „ród” czy „scentralizowana władza”. Nie mogą jednak na głos sprzeciwić się wobec Rady Kapitanów, która wybrała drogę dla Kalindyjczyków.

Po obu stronach Gór Eleńskich pojawiają się też głosy, żeby do panteonu wcielić nowe, kobiece bóstwa, Panią Życia i Panią Śmierci. To właśnie był jeden z ostatnich wielkich projektów Gustava Are Biora. Ci, którzy przeczytali Sąd nad Biora, wiedzą, jak to się dla niego skończyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz