poniedziałek, 11 stycznia 2021

Klasycy się starzeją. Na przykładzie Sherlock'a Homes'a

W zeszłym tygodniu pisałam o tym, że słucham książek, które weszły do domeny publicznej. Postanowiłam między innymi wrócić do Sherlocka Holmes’a, którego kiedyś lubiłam. Taka podróż sentymentalna.

Niestety okazała się nieprzyjemnym powrotem do przeszłości. I to nawet nie dlatego, że rozwiązania zagadek były wysoce przewidywalne. Odgadywanie, kto jest złoczyńcą mogło wynikać jeśli nie z tego, że coś pamiętałam sprzed lat, to z faktu, że wielu późniejszych autorów kryminałów garściami czerpało z prac Doyle’a. Co prawda nie wszystkie seriale bazujące na przygodach Sherlock’a Holmesa obejrzałam, ale Sherlock’a z Cumberbatchem niedawno widziałam.

Większym problemem było to, że niektóre zabiegi pojawiające się w opowiadaniach nie działały. Przykład: co i rusz Sherlock wygłaszał takie teksty jak „ostatnio napisałem rozprawę o rodzajach tytoniu” czy „moim hobby są rodzaje tuszu”. Och, co za wspaniały zbieg okoliczności! A podobno Mary Sue pojawiły się w drugiej połowie XX wieku… Ale z tym byłam się w stanie jakoś pogodzić, zwłaszcza wobec wyraźnego bromance (albo jednostronnego zadurzenia) pomiędzy dwiema głównymi postaciami.

Ale to nie to było dla mnie najgorsze. Nie byłam w stanie znieść stosunku głównego bohatera do reszty świata i tego, że wyraźnie zgadzał się on z poglądami autora. Uważam tak, ponieważ wątpliwe opinie, o których mowa poniżej, okazywały się nieodmiennie słuszne i prowadziły do poprawnych rozwiązań.

Sherlock Holmes jest seksistą i mizoginem. I to potwornym. Na kobiety patrzy jeszcze bardziej z góry niż na mężczyzn. Ogólnie uważa je za głupiutkie gąski, które niczego nie rozumieją. Jeszcze póki są to dobrze urodzone damy, to je potraktuje w miarę elegancko. Gorzej, jeśli jeszcze są z niższej niż on klasy. Bo uprzedzenia klasowe i stereotypy mają się w opowiadaniach Doyle’a świetnie. Jako że książki słuchałam, to teraz nie mogę znaleźć fragmentu, ale Sherlock wygłosił tekst, że próbował wydobyć informacje od pokojówki, ale z taką głupią istotą to w sumie nie ma co rozmawiać. Innej się oświadczył a potem znikł i tłumaczył Watsonowi, że no trudno, to nie jest poważna ofiara na drodze do rozwiązania zagadki.

Stereotypy oparte na wyglądzie też niestety są silnie obecne. Sherlock Holmes wielokrotnie formułuje opinie na temat czyjegoś usposobienia na podstawie jego wyglądu. I oczywiście okazuje się, że ma rację. Oczywiście wiem, że istnieje taka teoria, więc uznałam, że Arthur C. Doyle dowiedział się o takiej nowince psychologicznej i postanowił czym prędzej ją wykorzystać, żeby jego główny bohater wydawał się jeszcze lepszy. Sprawdziłam i okazało się, że Sheldon opublikował swoją pracę na ten temat po śmierci autora.

Jaki morał płynie z tego rantu? Uważajcie na klasyków, bo może się okazać, że bardzo się zestarzeli i współcześnie ciężko jest znieść niektóre elementy fabuły czy cechy bohaterów.


Marta Zapała

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz