Jak niektórzy z Was wiedzą, od kilku miesięcy mam w domu szczeniaka. Zwierzę jest kochane i słodkie, ale ma jedną zasadniczą wadę: je absolutnie wszystko i w dowolnych ilościach. Niestety poskutkowało to kilkoma wizytami u weterynarza i kagańcem, z którego śmieją się właściciele większych psów. A ja patrzę na nich i mam ochotę odpowiedzieć, że mają szczęście, ponieważ los ich nie pokarał kadawrem nienasyconym żołądkowo. Tak bowiem odkąd pamiętam w mojej rodzinie określano osoby niezdrowo żarłoczne.
Nazwa pochodzi z książki fantasy, „Poniedziałek zaczyna się w sobotę” Strugackich. Samo myślenie o książce wzbudziło we mnie chęć ponownego jej przeczytania i teraz przeglądam swoje regały w poszukiwaniu mojej własnego egzemplarza. Na razie bezskutecznie, ale wciąż nie tracę nadziei, bo głupio mi mieć tylko nielegalną kopię pobraną z Internetu. Tymczasem chciałabym i Was, drodzy czytelnicy, zachęcić do sięgnięcia po tego rosyjskiego klasyka gatunku.
Akcja zaczyna się, gdy młody informatyk (wtedy był to ktoś inny niż obecny programista ii w wielu jednostkach badawczy był bardziej potrzebny niż współcześnie) Sasza Priwałow podróżuje do nowego miejsca pracy. Trafia na głęboką radziecką prowincję, gdzie... cóż, jest po prostu dziwnie. Zmuszony do zatrzymania się w pewnym miasteczku, nocleg znajduje w Chatnakurnóż, czyli chatce na kurzej nóżce. Jak łatwo się domyślić, gospodyni była czarująca ;)
Następnie Priwałow trafia do swojego nowego zakładu pracy o nazwie INBADCZAM, co jest skrótem od Instytut Badania Czarów i Magii. Tam spotyka niezliczonych magów, czarownice i inne legendarne postacie magiczne (np. Wampiry, czy wilkołaki). Wszystkie one studiują (bądż są przedmiotem studiów) różne aspekty świata nienaturalnego.
Nie jest to jednak świat cukierkowy czy pełnej zaskoczeń, tajemnic i zachwytów. Nic z tych rzeczy. W INBADCZAM z całkowitą powagą i pozytywistyczną metodycznością podchodzi się do analizy zaklęć i innych zjawisk magicznych. Miejscami aż daje się odczuć tę specyficzną atmosferę, w której pasjonaci robią dziwne eksperymenty z zaangażowaniem, ale jednocześnie pod czujnym okiem surowej administracji, która skąpi na wszystko.
W pewnym sensie najlepiej to oddaje maksyma, która stała się tytułem całej książki. Że względu na regulacje prawne i budżetowe, pracownikom instytutu zakazano pracy w weekendy. Co za tym zrobili nieco niezrównoważeni naukowcy? Oznajmili, że poniedziałek zaczyna się w sobotę i od tej pory prowadzili swoje badania we wszystkie dni tygodnia. Chyba wszyscy naukowcy to znają prowadząc zajęcia dla studentów zaocznych czy korzystając z braku studentów, by napisać artykuł. W książce jest to jednak pokazane jako przebłysk geniuszu i szaleństwa jednocześnie.
Życie codziennie w INBADCZAM jest przedstawione z dużym poczuciem humoru. Według mnie, jest to doskonała karykatura instytutów badawczych i to niestety nie tylko tych że słusznie minionej epoki. W tym sensie może skłaniać do refleksji nad sytuacją naukowców. Oraz nad tym, czy niezmienność wielu zjawisk przez pół wieku jest na pewno czymś pozytywnym.
Ale jeśli ktoś szuka wyłącznie rozrywki, to też ją znajdzie. Spotka znane sobie postaci, niby podobne do pierwowzorów literackich, ale jakieś inne. Niektóre po prostu znużone wiekiem. Inne działające zgodnie z zasadami obowiązującymi w radzieckim zakładzie pracy, co bawi równie mocno, jak pracownicy w Misiu czy Rozmowach kontrolowanych.
Same tematy eksperymentów też mogą zastanawiać, ale też zaskakiwać pomysłowością i bawić rezultatami. Jednym z projektów jest stworzenie człowieka idealnego wychodząc z założenia, że konieczne jest manipulowanie potrzebami takiej jednostki. W związku z tym badacze podążają (jak zrozumiałam dopiero w trakcie studiów psychologicznych) po kolejnych poziomach piramidy Maslowa. To właśnie wtedy postanowiono stworzyć człowieka nastawionego jedynie na zaspokojenie głodu. Karmienie go było trudne a poradzenie sobie że skutkami eksperymentu jeszcze gorsze. Po określeniu „kadawer nienasycony żołądkowo” możecie z resztą sami się domyślić, jak się ta historia skończyła.
Podsumowując, uważam „Poniedziałek zaczyna się w sobotę" Strugackich za przyjemną rozrywkę, która pozwoli się pośmiać wszystkim, nawet niezainteresowanym wynagrodzeniami świata naukowego czy radzieckimi realiami. Zważywszy na dużą liczbę odwołań do kultury rosyjskiej i starszej literatury z całego świata, zachęcam do sięgnięcia po nowsze tłumaczenie, które opatrzono licznymi przypisami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz