Północne Księstwo to kraina
niewielka i niezbyt ludna, ale należąca do najpiękniejszych w Imperium.
Większość podróżnych spędza w nim mało czasu, płynąc rzeką z ziem Ligi
Północnej czy Montsegur ku Kaplas czy też wracając ze Stolicy Imperium.
Tymczasem jest tu wiele miejsc wartych odwiedzenia i wiele sekretów czekających
na odkrycie.
Laine jest bodaj najbardziej
otwartym na dzikie ziemie księstwem Laion (choć konkuruje o ten tytuł z
Avignionet). Na wschodzie kończy się tam, gdzie zaczynają się Pustkowia,
większą część jego zachodniej granicy wyznaczają gęste lasy w Widłach Rzeki a
niemal cała granica północna ciągnie się wzdłuż spustoszonego Centcastel. Tak
naprawdę jest to tylko linia na mapie, bo księżna Laine zagarnęła ziemie na
północ od rzeki po elfim najeździe, przeszło dekadę temu. Wszyscy, którzy
przeżyli okupację Legionów i nie umknęli pod opiekę Familii żyją teraz pod
panowaniem młodego księcia Ethana. Księstwo to sąsiaduje z Kaplas i przez rzekę
z baronią Loveille, domem Gryfitów. Najdłuższą granicę i najmniej przyjazną
historię dzieli za to Montsegur. Były bowiem czasy, gdy większość tych ziem
należała do potomków Trentona.
Trzecią część krainy stanowią
lasy, bagna i nieużytki, wyznaczające jego pogranicza. Poza okolicami Samelen,
gdzie zawsze znajdzie się praca dla drwali i smolarzy pracujących na rzecz
stoczni, ziemie te są bezludne. Zwłaszcza Brunatne Moczary, ciągnące się na
północ od stolicy księstwa, cieszą się złą sławą. W pełni zasłużenie zresztą. Przez
to ciągle rosnące bagnisko nie ma bezpiecznej drogi, a podróże tam utrudniają
jeszcze fugle, wielkie świetliki mylące podróżnych. Większość mieszkańców jest
skupiona na leżących między trzema największymi miastami i twierdzą la Roche bogatych
równinach Aumiele (na północ od Speraux) i Cerale (na południe od stolicy
księstwa). Łany zbóż, sady owocowe i łąki pełne bydła – z takimi obrazami kojarzą
się centralne regiony Laine.
Ludzi w Północnym Księstwie jest
mniej niż w jakiejkolwiek innej krainie Laion, ale też są zamożniejsi i wydają
się mieć w sobie więcej optymizmu. Ich kraj rośnie w siłę pod przywództwem
władcy, w którym pokładają wielkie nadzieje. Zyskują dzięki temu, że każdy kto
wybiera się do Kaplas musi zawinąć do ich portów. Korzystają na tym, że zarówno
Stolica Ludzkości jak i Liga Północna potrzebują więcej żywności niż produkują,
a północne Montsegur z książęcymi siedzibami bywa odcięte od dostaw z południa
w czasie elfich i goblińskich rajdów. Tutejsi Lajonici posiadają domieszkę
kaplaskiej krwi, mają ciemniejszą skórę, oczy i włosy niż ich kuzyni z
południa. Ich przodkami byli ci, którzy woleli spokojne życie na prowincji od
ciągłych intryg Familii. Może dlatego są spokojni i cierpliwi, przywiązani do
rodziny i lubujący się w długich wieczornych spotkaniach przy winie i dobrym
jedzeniu. Noszą ciężkie ciepłe stroje, łączące w sobie elementy lajonickiej i
kaplaskiej mody. W swej istocie są jednak ponad wszystko Lwami.
Spośród wszystkich urokliwych miejsc
Laine, ja najbardziej cenię Speraux. To stare miasto, rozłożone na wzgórzach
ponad ważnym niegdyś portem. W dawnych czasach znajdowało się pod panowaniem
odległego o zaledwie 40 staj Montsegur i było jednym z jego najważniejszych
ośrodków handlowych. To jednak czasy dawno minione. Dziś Speraux jest znane ze
swego rzemiosła, zwłaszcza mistrzów złotnictwa i jubilerstwa, oraz niezwykłej
urody ogrodów, założonych przez zakonników Trentona a obecnie znajdujących się
pod kuratelą hrabiego de Chantel. Mimo uroków dzielnicy rzemieślniczej i
hrabiowskiego parku, ja osobiście upodobałem sobie inne miejsce. Najchętniej
odwiedzam bowiem Stary Rynek. Leży on w najstarszej części miasta, w pobliżu
portu. Jest niewielki, cichy i spokojny. Wybrukowano go w niepamiętnych
czasach. Na jego środku, tuż obok zadaszonej studni, stoi antyczny posąg,
którego rysy dawno już zatarły siły natury. Wiadomo tylko, że znajdował się pod
nim napis w języku staroimperialnym, bo na cokole pozostało kilka niewyraźnych
liter tego kanciastego pisma. Choć przy rynku pracuje kilku rzemieślników, nie
ma tu kramów ani gwarnego tłumu kupujących. Pracujący tu fachowcy wolą
przyjmować swoich klientów w dyskretnych kantorkach, z dala od oczu gapiów. Parają
się bowiem specjalnościami, w których klientów przyjmuje się wyłącznie z
polecenia.
Ostatnimi czasy otwarto po latach
na nowo gospodę przy Starym Rynku, noszącą teraz nazwę „Pod Złotą Róża”. To
popularny punkt schadzek kochanków, a prowadzącą ten przybytek karczmarka
zadbała, by stoły były rozdzielone przepierzeniami zaś na zapleczu znalazło się
kilka pokoi w sam raz na potajemne spotkanie w niewielkim gronie. Ja wolę
jednak latem i jesienią siedzieć przy stoliku na zewnątrz, popijając cierpkie
białe wino laineńskie (zwane czasem nortem), z widokiem na cały Stary Rynek
Można tu poddać się sennej atmosferze okolicy jak i obserwować zarówno klientów
miejscowych specjalistów jak i gości „Złotej Róży”. Kto potrafi patrzeć,
niejedno tu zobaczy – a kto postanowił tylko odpocząć po długiej podróży, ten
lepszego miejsca na to w całym Laine nie znajdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz