czwartek, 11 lutego 2016

Laine okiem podróżnika



Północne Księstwo to kraina niewielka i niezbyt ludna, ale należąca do najpiękniejszych w Imperium. Większość podróżnych spędza w nim mało czasu, płynąc rzeką z ziem Ligi Północnej czy Montsegur ku Kaplas czy też wracając ze Stolicy Imperium. Tymczasem jest tu wiele miejsc wartych odwiedzenia i wiele sekretów czekających na odkrycie.
Laine jest bodaj najbardziej otwartym na dzikie ziemie księstwem Laion (choć konkuruje o ten tytuł z Avignionet). Na wschodzie kończy się tam, gdzie zaczynają się Pustkowia, większą część jego zachodniej granicy wyznaczają gęste lasy w Widłach Rzeki a niemal cała granica północna ciągnie się wzdłuż spustoszonego Centcastel. Tak naprawdę jest to tylko linia na mapie, bo księżna Laine zagarnęła ziemie na północ od rzeki po elfim najeździe, przeszło dekadę temu. Wszyscy, którzy przeżyli okupację Legionów i nie umknęli pod opiekę Familii żyją teraz pod panowaniem młodego księcia Ethana. Księstwo to sąsiaduje z Kaplas i przez rzekę z baronią Loveille, domem Gryfitów. Najdłuższą granicę i najmniej przyjazną historię dzieli za to Montsegur. Były bowiem czasy, gdy większość tych ziem należała do potomków Trentona.

Trzecią część krainy stanowią lasy, bagna i nieużytki, wyznaczające jego pogranicza. Poza okolicami Samelen, gdzie zawsze znajdzie się praca dla drwali i smolarzy pracujących na rzecz stoczni, ziemie te są bezludne. Zwłaszcza Brunatne Moczary, ciągnące się na północ od stolicy księstwa, cieszą się złą sławą. W pełni zasłużenie zresztą. Przez to ciągle rosnące bagnisko nie ma bezpiecznej drogi, a podróże tam utrudniają jeszcze fugle, wielkie świetliki mylące podróżnych. Większość mieszkańców jest skupiona na leżących między trzema największymi miastami i twierdzą la Roche bogatych równinach Aumiele (na północ od Speraux) i Cerale (na południe od stolicy księstwa). Łany zbóż, sady owocowe i łąki pełne bydła – z takimi obrazami kojarzą się centralne regiony Laine.

Ludzi w Północnym Księstwie jest mniej niż w jakiejkolwiek innej krainie Laion, ale też są zamożniejsi i wydają się mieć w sobie więcej optymizmu. Ich kraj rośnie w siłę pod przywództwem władcy, w którym pokładają wielkie nadzieje. Zyskują dzięki temu, że każdy kto wybiera się do Kaplas musi zawinąć do ich portów. Korzystają na tym, że zarówno Stolica Ludzkości jak i Liga Północna potrzebują więcej żywności niż produkują, a północne Montsegur z książęcymi siedzibami bywa odcięte od dostaw z południa w czasie elfich i goblińskich rajdów. Tutejsi Lajonici posiadają domieszkę kaplaskiej krwi, mają ciemniejszą skórę, oczy i włosy niż ich kuzyni z południa. Ich przodkami byli ci, którzy woleli spokojne życie na prowincji od ciągłych intryg Familii. Może dlatego są spokojni i cierpliwi, przywiązani do rodziny i lubujący się w długich wieczornych spotkaniach przy winie i dobrym jedzeniu. Noszą ciężkie ciepłe stroje, łączące w sobie elementy lajonickiej i kaplaskiej mody. W swej istocie są jednak ponad wszystko Lwami.

Spośród wszystkich urokliwych miejsc Laine, ja najbardziej cenię Speraux. To stare miasto, rozłożone na wzgórzach ponad ważnym niegdyś portem. W dawnych czasach znajdowało się pod panowaniem odległego o zaledwie 40 staj Montsegur i było jednym z jego najważniejszych ośrodków handlowych. To jednak czasy dawno minione. Dziś Speraux jest znane ze swego rzemiosła, zwłaszcza mistrzów złotnictwa i jubilerstwa, oraz niezwykłej urody ogrodów, założonych przez zakonników Trentona a obecnie znajdujących się pod kuratelą hrabiego de Chantel. Mimo uroków dzielnicy rzemieślniczej i hrabiowskiego parku, ja osobiście upodobałem sobie inne miejsce. Najchętniej odwiedzam bowiem Stary Rynek. Leży on w najstarszej części miasta, w pobliżu portu. Jest niewielki, cichy i spokojny. Wybrukowano go w niepamiętnych czasach. Na jego środku, tuż obok zadaszonej studni, stoi antyczny posąg, którego rysy dawno już zatarły siły natury. Wiadomo tylko, że znajdował się pod nim napis w języku staroimperialnym, bo na cokole pozostało kilka niewyraźnych liter tego kanciastego pisma. Choć przy rynku pracuje kilku rzemieślników, nie ma tu kramów ani gwarnego tłumu kupujących. Pracujący tu fachowcy wolą przyjmować swoich klientów w dyskretnych kantorkach, z dala od oczu gapiów. Parają się bowiem specjalnościami, w których klientów przyjmuje się wyłącznie z polecenia.

Ostatnimi czasy otwarto po latach na nowo gospodę przy Starym Rynku, noszącą teraz nazwę „Pod Złotą Róża”. To popularny punkt schadzek kochanków, a prowadzącą ten przybytek karczmarka zadbała, by stoły były rozdzielone przepierzeniami zaś na zapleczu znalazło się kilka pokoi w sam raz na potajemne spotkanie w niewielkim gronie. Ja wolę jednak latem i jesienią siedzieć przy stoliku na zewnątrz, popijając cierpkie białe wino laineńskie (zwane czasem nortem), z widokiem na cały Stary Rynek Można tu poddać się sennej atmosferze okolicy jak i obserwować zarówno klientów miejscowych specjalistów jak i gości „Złotej Róży”. Kto potrafi patrzeć, niejedno tu zobaczy – a kto postanowił tylko odpocząć po długiej podróży, ten lepszego miejsca na to w całym Laine nie znajdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz