czwartek, 4 kwietnia 2013

Miłość w Imperium III: Realmickie amory


Miłość wśród Półelfów jest zjawiskiem co najmniej skomplikowanym. Żyją wszak dłużej niż inni ludzie, co jak już wiecie ma wpływ na kształt ich małżeństw i stosunków rodzinnych. Szlachta tego ludu nie stroni też od dworskich intryg i romansów, nie ustępując na tym polu Lajonitom. W końcu Realmici znani są z ulegania porywom serca, tak w wojnie jak i miłości. Sprawia to, że opisanie ich stosunku do kochania jest co najmniej wymagające. Półelfy nie mają z tym jednak wielkich trudności. Dla nich wszystko, co wskazane wyżej, łączy się płynnie we właściwy wyłącznie dla nich sposób.

Różnica między Realmitami a pozostałymi Rodami na polu amorów zaczyna się już na poziomie języka. W niższym elfim słowem na miłość jest „oliae” i tak mówią o niej uczeni czy szlachta Laion, Regalii a nawet Biora. Lud Monarchii też używa tego słowa, ale odnoszą je do stosunków z innymi Rodami. Dla nich to romans czy wręcz flirt. Dla swoich związków używają innego słowa: „maiehe”, dosłownie „bycie razem”. Oznacza to rodzaj związku, który według nich może łączyć tylko dwójkę przedstawicieli ich nacji.

Na dworach Imperium Realmici pozostają zwykle na drugim planie. Nie okazują buty godnej Biora ani charyzmatycznej fanfaronady typowej dla Lajonitów. Pozostają zwykle w cieniu, korzystając ze swoich znajomości i wpływów. Często stoją u boku prominentnych figur jako ich doradcy czy pracujący dla nich zabójcy. Choć zwykle na dworze funkcjonuje ich frakcja, często jest zupełnie niewidoczna, a swoją siłę okazuje dopiero, gdy interesy Rodu tego wymagają. Wtedy jej najpotężniejszym orężem staje się romans. W każdym półelfim stronnictwie jest przynajmniej jedna osoba przygotowana do uwiedzenia dowolnego celu. Te osoby, określane wśród współrodowców dyskretnym mianem emisariuszy, potrafią omotać niemal każdego.

Emisariuszem można zostać mając za sobą przynajmniej jeden Rytuał Przejścia. Daje to każdej kobiecie czy mężczyźnie pełniącym tę funkcję przynajmniej pół wieku doświadczenia w związkach i flirtach nad dowolnym celem swoich awansów. Do tego zadania wybiera się też zwykle osoby, które nie noszą wyraziście elfich cech. Gibkie czy obdarzone magicznym talentem niewiasty oraz mężczyźni potrafiący w pojedynku przyzwać potęgę Gniewu stanowią o sile tej grupy. Potrafią ukryć swoje pochodzenie a jednocześnie korzystają z mocy swej krwi i dekad praktyki. Realmici potrafią przekuć zauroczenie w potężną broń. Mało kto może się z nimi równać.

Zupełnie inaczej wygląda sprawa, gdy w grę nie wchodzi polityka ani inne Rody, Półelfy zachowują się zupełnie inaczej. Pozwalają sobie na okazywanie emocji. Tak jak gdy walczą lub jeżdżą konno, są pełne pasji i energii. Są też zaskakująco stałe w uczuciach. Żyje w nich dziedzictwo długowieczności, a wraz z nim odmienna perspektywa czasu. Płynie on dla nich spokojniej, a uczucia nie blakną łatwo. Realmicka średnia szlachta żeni się z miłości i utrzymuje się w związkach długie lata. Rzadko zdarzają się im też, tak częste w Kaplas i Laion, zdrady i „skoki w bok”. „Bycie razem” zaczyna się od pasji, ale opiera na zaufaniu. Dopiero śmierć albo Rytuał Przejścia przerywają trwanie takich związków, choć nie zawsze jest to prawdą. Amelia Cueoraela jest związana ze swoim obecnym mężem już dobre sto lat i choć mieszkają teraz w różnych częściach Imperium, nic nie wskazuje na to, by mieli się rozstać.

Czasami zdarza się, że pozostający w parze Realmici starzeją się w różnym tempie. Choć gdy się poznali wydawali się być w podobnym wieku, jedno z nich zaczyna więdnąć i zbliżać do śmierci. Chociaż dla partnera lub partnerki to niezwykle trudne, porzucenie takiej osoby uważa się za niehonorowe. Skoro jednej ze stron związku dane jest dłuższe życie, może poświęcić jego część dla gasnącego partnera czy partnerki. To oznacza maiehe. Bycie razem, niezależnie od wszystkiego.

Miłość z punktu widzenia Realmity jest sprawą niebanalną. Szeregiem trudnych wyborów. Spotkaniem z potężnymi emocjami. Nie grą czy obowiązkiem, a kwestią osobistej odpowiedzialności i szczerości względem samego siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz