W Dziedzictwie Imperium wiele miejsca poświęcamy szlachcie. Chociaż
tylko część postaci zaczyna grę w tym stanie, dla większości nobilitacja, czy
to przez wpisanie na listę bjorskich obywateli czy pasowanie przez lajonickiego
księcia, jest celem, spełnieniem marzeń i potencjalnie największą nagrodą, jaka
czeka ich w życiu. Daje ona rzadkie i pożądane
poczucie bezpieczeństwa. Przynależność do szlachty wyjmuje spod jurysdykcji brutalnych
sądów plebejskich i wszechwładzy lokalnych władyków. Daje za to szanse na
przywileje, nadania i urzędy. Zabezpiecza przyszłość rodziny na długie
pokolenia.
Wbrew wyobrażeniom wielu młodych i ambitnych plebejuszy, szlachectwo
to nie tylko przyjemności. Sytuacji dobrze urodzonych w Imperium daleko od
beztroski. Surowce są ograniczone, stanowisk przynoszących dochody jest niewiele a starożytne waśnie
grożą zniszczeniem nawet najbardziej szacownych linii. Bankructwo czy zrąbanie
jego drzewa genealogicznego to jednak nie najgorsze, co może spotkać szlachcica.
Istnieje jeszcze jedno, dużo większe zagrożenie: groźba utraty twarzy.
Ci, którzy nie są wysokiego urodzenia, często nie rozumieją
powagi takiej sytuacji. Bagatelizują ją i nie przywiązują do niej wielkiej
wagi. Sprawa jest jednak śmiertelnie poważna. Od szlachetnie urodzonego, który
stracił twarz, odwracają się przyjaciele i rodzina. Nawet jeśli utrzyma majątek,
z pewnością zostanie odarty z tytułów i urzędów. Bez kontaktów i wsparcia
bliskich prędko straci wszystko, co mu jeszcze zostało. By zachować twarz szlachta jest gotowa zrobić
wiele. Najgorsze jest to, że utracić ją można niezwykle łatwo, naruszając
niezwykle wymagające normy społeczne, właściwe dla tego stanu. O nich właśnie
dziś pomówimy. Pamiętajcie: poprzeczka postawiona jest wysoko. Jeżeli chcecie
życia szlachty, musicie się z tym liczyć.
Oto podstawowe zasady, obowiązujące wszystkie Rody Imperium.
Nobile verbum
Słowo szlachcica jest
święte. Jeżeli coś przyrzeknie, jest to wyryte w kamieniu. Jeśli do czegoś się
zobowiąże, należy uważać, ze zostało to już zrobione. Tylko śmierć może
stanowić jakieś usprawiedliwienie porażki. Nawet ona nie wszystkich powstrzymuje.
Ta rycerska zasada zrodziła się w dawnych czasach, ale jest ciągle
żywa w dzisiejszym Imperium. Na niej opierają się system prawny i administracja
wszystkich krain świata ludzi. Szlacheckie słowo jest najsilniejszym środkiem
dowodowym przed każdym sądem. Wystarczy by posłać plebejusza do lochu a czasem
i na stryczek. Dzięki niemu władcy mogą ufać raportom swoich urzędników a
dowódcy mieć pewność, że ich oficerowie wykonają rozkazy. Istnienie Rodów w dużym
stopniu opiera się o dane słowo, w dodatku podtrzymywane przez kolejne
pokolenia. Znacząca część ekonomii Imperium opiera się o obietnice i zaufanie. Na
słowie szlacheckiego kontrahenta można zawsze polegać.
Pod warunkiem, że przysięga innemu szlachcicowi.
Oczywiście nie każdy jest równie wierny swoim obietnicom. Za
najbardziej słownych uchodzą Biora, ludzie z Księstwa Wzgórz i Górskich Klanów.
Lajonici i Kaplasczycy starają się zaś po prostu nigdy wprost nie przyrzekać
niczego. Realmici i Regalici cenią przede wszystkim słowo dane innym członkom własnego
Rodu, uznając je za usprawiedliwienie dla naginania ogólnej zasady. Nawet oni
jednak raczej przemilczą jakieś istotne fakty czy okoliczności niż wprost złamią
dane słowo.
Nie ma usprawiedliwienia dla tych, którzy naruszają zasadę
słowa szlacheckiego. Podważają oni bowiem wiarygodność wszystkich członków
stanu. Oczywiście jeżeli oszukanym będzie plebejusz, sprawa jest małej wagi,
zwykle do pominięcia. Jeżeli jednak ktoś zachowa się tak wobec innego
szlachcica, powinien się spodziewać najwyższego wymiaru kary, zwykle w formie
pojedynku z najlepszym okolicznym szermierzem. System społeczny Imperium działać
będzie tak długo, póki wysoko urodzeni będą dotrzymywać danego słowa.
Gościnność
Szlachcic przyjmuje
dobrze urodzonych gości pod swój dach i tak długo, jak pod nim pozostają, mogą
oni czuć się bezpieczni. Wszelkie ich potrzeby będą zaspokajane, choć oni
okryliby się hańbą wykraczając ze swoimi żądaniami ponad możliwości gospodarza.
W progach domu szlachcica gość jest osobą świętą i nietykalną, o ile jest
proszony. Nawet obcy będzie jednak traktowany z szacunkiem tak długo, jak
zachowuje się zgodnie z zasadami etykiety.
Polityka prowincji a nawet całych krain ma miejsce w ramach
skomplikowanego systemu wizyt i rewizyt. Szlachta zaprasza krewnych, znajomych
i potencjalnych sojuszników oraz przyjmuje zaproszenia. Każdy Ród ma w tej
kwestii własne zasady. Większość niechętnie przyjmuje członków innych nacji. Lajonici
są nieufni nawet wobec gości z ościennych księstw. Dotyczy to oczywiście tylko przypadkowych
podróżnych, którzy proszą o przyjęcie pod szlacheckim dachem, powołując się na
swoje wysokie urodzenie. Nie zawsze da się odróżnić potomka rycerzy od przybłędy
o gładkim języku. Zaproszenie zmienia sytuację diametralnie.
Proszony gość jest traktowany z szacunkiem, jak największy
skarb gospodarzy. Nie musi martwić się o nic. Oczywiście sam powinien miarkować
swoje prośby i żądania, jednak w granicach rozsądku dostanie wszystko, czego
sobie zażyczy. Raz przyjętego gościa nie wypada też wyprosić. Może więc całymi
miesiącami żyć na koszt gospodarzy. Są jednak pewne ograniczenia. Pierwszym z
nich jest zasada wzajemności. Gość musi być gotów na to, że sam kiedyś będzie
gospodarzem, a wtedy straci twarz, jeśli nie zaoferuje rewizytującym go przynajmniej
porównywalnej troski, co oni obecnie. Oczywiście czasami może też odwdzięczyć
się w inny sposób. Tak tworzą się relacje klienteli. Często domownikami u bogatych
patronów są szermierze, artyści czy uczeni, gotowi odwdzięczyć się za gościnę swoją
biegłością, skoro nie mają własnych majątków. Drugim ograniczeniem zasady
gościnności jest złamanie reguł przez gościa. Oczywiście nie mowa tu o drobnym
naruszeniu etykiety. Poważna obraza gospodarza, naruszenie miru domowego, w tym
atak na innego gościa, czy gwałt na służbie to już okoliczności usprawiedliwiające
odwołanie gościnny a wręcz wymuszające wyproszenie występnego odwiedzającego.
Kto nie dochowuje zasady gościnności szybko traci przyjaciół
i zaufanie członków stanu. Staje się odrzuconym odludkiem. Szlachta nie może
istnieć bez osobistych związków i kontaktów. Pozycja i reputacja takiej osoby spadają
więc gwałtownie. Po takiej utracie twarzy trudno się odkupić, bowiem nikt nie
będzie chciał przyjąć zaproszenia od złego gospodarza.
Życie zgodne ze stanem
Jak Cię widzą, tak Cię
piszą. Szlachcic musi wyglądać na członka swojego stanu. Ma obowiązek zadbać o
odpowiednie stroje i ozdoby dla siebie i najbliższej rodziny. Jeżeli ktoś
zarzuci mu skąpstwo, jego sława straszliwie na tym ucierpi. Musi więc wydawać
pieniądze w ten sposób, aby sprostać szlacheckim standardom. Czyli tak, jakby
miał ich dość, by nie musieć o nich rozmawiać.
Szlachta nie martwi się o pieniądze. To stwierdzenie po
Końcu Świata jest oczywiście fałszywe.
Źródeł dochodu jest mało, państwa się skurczyły, odsetek szlachetnie
urodzonych, którym łatwiej było przetrwać złe czasy, zwiększył się. Trwa walka
o przetrwanie, która obejmuje też zubożałą szlachtę. Nie zmienia to faktu, że
pochodzenie z dobrego domu zobowiązuje by odpowiednio się prezentować. Wymóg
dokonywania odpowiednich wydatków zbytkownych jest tak dotkliwy, że niektórzy,
zwłaszcza Biora, rezygnują z przywilejów by zająć się dochodowym rzemiosłem i
nie martwić się kosztami życia swego dawnego stanu.
Szlachcic nie musi zawsze chodzić w jedwabiach i popijać ze
srebrnego kielicha. Jeśli jednak występuje oficjalnie, jako urzędnik, pan na
majątku czy gospodarz, musi pokazać się w dobrym stroju, najlepiej z
odpowiednią biżuterią (sygnetami, pierścieniami i klejnotami), w otoczeniu
służby i krewnych. Musi zadbać o odpowiednią oprawę swojej osoby: dobrego
rumaka, właściwie przybrany dom czy salę, w której ma się pojawić. Osoba dobrze
urodzona musi być gotowa na pewną rozrzutność i przygotowana na to, że nie
zapłaci najniższej ceny za potrzebne przedmioty. Szlachta się nie targuje.
Od tej reguły nie ma odstępstw. Oczywiście, są dziś zubożali
członkowie stanu, których nie stać na życie na odpowiednim poziomie. Tych albo
przygarnia rodzina lub przyjaciele, albo też uprzejmie się ich ignoruje. Ekscentrycy
nie dbający o wymogi etykiety są czym prędzej izolowani. Solidarność szlachecka
zobowiązuje do dbania o to, by nikt nie dostrzegł takich członków stanu. W
końcu jeżeli plebejusze dojdą do wniosku, że niczym zewnętrznie nie różnią się
od lepiej urodzonych, w ich głowach mogą pojawić się dziwne pomysły, Mogą na
przykład wpaść na szaloną myśl, że w gruncie rzeczy nie różnią się od szlachty
tak bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz