Gdzieś w Imperium przed
pięciodniowym tygodniem zakończył się niezwykły zjazd w niewielkiej oberży. Trzeba
przyznać, spotkanie to było wielce owocne i bardzo ciekawe. Oto krótkie podsumowanie.
Co się nie udało:
Po pierwsze pogoda się załamała.
To utrudniło trochę grę w terenie i spowodowało, że liczbą uczestników LARPa w
ostatniej chwili spadła. Ci co nie dotarli, potem żałowali.
Po drugie nie dojechał główny
transport broni. Miało to negatywny wpływ na ekonomię LARPa, ale być może
sprawiło, że zabawa zakończyła się bezkrwawo.
Po trzecie, z braku uczestników i
pół-BNów, nie udało się uruchomić wszystkich wątków. Przede wszystkim
Polowania. Było przez to mniej walki i żadna postać nie zginęła – przez co
zabrakło nam ludzi do pomocy w gospodzie.
Co wyszło dobrze
Przede wszystkim klimat. Dzięki
świetnym ludziom (dotarli w końcu ci, którym naprawdę zależało), udało się
zanurzyć w świecie Dziedzictwa Imperium. Szczególne podziękowania należą się Rafałowi
i Michałowi, którzy dzielili się chętnie wiedzą o świecie, Radomirowi za klimatyczny
koncert skrzypcowy oraz, last but not least, Marcie za przygotowanie klimatycznej
oprawy kulinarnej.
Myślę, że udała nam się sama
gospoda. W piecu wesoło trzaskał ogień (nie łatwo było go uruchomić!). Dzięki
temu w naszej oberży było ciepło, jedzenie grzało się na płycie, a niejeden
spośród naszych gości suszył się obok po wędrówce przez las. Tym razem
wykorzystaliśmy w zasadzie całą przestrzeń budynku i niemal podwoiliśmy liczbę
miejsc siedzących.
Udało się też, mimo porannego
deszczu, przekonać uczestników do eksploracji terenu LARPa. Gospoda w zasadzie cały czas pełna była ludzi
(zwłaszcza mistrza Kanakaredesa), jednak tylko na samym początku i końcu
imprezy pękała w szwach. Wiele wątków LARPa zawisło od zwiedzenia okolic
gospody. To się powiodło.
Fotografie wyszły też bardzo
ciekawie. Oceńcie sami. Podziękowania należą się Lenie i Uli. Uratowały nas
przed kryzysem, bo spośród trzech osób, które miały dokumentować Gospodę, nie
przybył nikt.
Główne fabuły
Choć plany były bardziej
optymistyczne, odbyły się tylko dwie fabuły. Polowanie upadło ze względu na deszcz oraz poważne braki karowe po
stronie Biora. Nic to – jak zbiorą się chętni możemy przy korzystniejszej aurze
przeprowadzić je jako samodzielną imprezę. Wszystko jest gotowe.
Negocjacje przebiegały niemrawo, tocząc się skrycie w tle całego
LARPa. Tempa nabrały dopiero pod koniec. Ich podsumowaniem stała się krótka
scenka, w której madame Rosa zdawała raport księciu Nicolasowi le Fay. Dzięki
Aleksandrze i Rafałowi za ożywienie tych postaci! Pojawiły się zrazu dwa
problemy – po pierwsze stronnictwo Górskich Klanów zostało poważnie politycznie
uszczuplone. Temu szczęśliwie zaradziło przybycie Diany, która brawurowo
zjednoczyła Klany i poprowadziła ku wielkości . Widać Górale potrzebują silnej
kobiecej ręki. Drugim problemem był fakt zagubienia przez jednego z uczestników
LARPa dwóch listów, które miały otworzyć rozbudowany wątek udziału Regalii w
obradach. Ta część fabuły została więc amputowana.
Polityczne targi zakończyły się
sukcesem hrabiego Anoira de Falais, siostrzeńca księcia Zygmunta i głównego
przeciwnika politycznego Chroma. Przekonał on do pomocy w planowanej rebelii
Realm i księstwo Combrai, w zamian za gwarancje wspomożenia ich po przejęciu
władzy. Na ograniczony udział w przedsięwzięciu wyraziły zgodę Górskie Klany.
Udało mu się też uniknąć aresztowania przez ludzi Chroma. Combrejczycy opłacili
również trochę najemników i dozbrojenie chłopów, w celu przemienienia rewolty w
rewolucję. Szczęśliwie książę Vincent z Avignionet usłyszał przynajmniej o części
tych przygotowań i rozpoczął działania zaradcze.
Ścieżka była dużo bardziej intensywna i skoncentrowana w czasie. Jej
fabuła rozwiązała sią w zasadzie w dwie i pół godziny. Krążący po terenie LARPa uzbrojony w mapy i
wizje wieszcz (w tej roli nieoceniony Michał), starał znaleźć złoty środek
między oddaniem komuś mocy potrzebnej do uratowania Imperium a ponurą klątwą
związaną z połączeniem artefaktów. Tajemne miejsca mocy odkryła, z jego pomocą,
realmicka adeptka Issai Ethinn. Pokornie oddała jednak zdobyte artefakty w ręce
wróżbity. Przejęta wizjami wielkiej katastrofy, opuściła gospodę. Jej dalsze
dzieje to już inna historia.
Tymczasem zwołano kolokwium
adeptów, które po burzliwej naradzie (oraz intensywnej i masowej wymianie Akcji
oraz czarów), zakończyło się decyzją o nieprzeprowadzaniu rytuału. Górale
przywłaszczyli jeden z artefaktów, a mistrz Kanakaredes odesłał pozostałe do
Collegium Magicum. Była to słuszna decyzja, chociaż pozbawiła Imperium źródła
wielkiej mocy. Gwoli wyjaśnienia: gdyby magowie zdecydowali się obudzić moc
artefaktów, przywołaliby strażnika: odporną na magię istotę chronioną zbroją i
odgrywaną przeze mnie. Po pokonaniu strażnika w walce, zwycięzca (którego mógł
reprezentować wybrany obrońca), zyskałby znaczące magiczne wzmocnienie.
Plotki
Pierwotnie wszystkie plotki miały
swoje oparcie w zaplanowanych postaciach i fabułach. W końcu część okazała się
fałszem. Teraz kilka słów o nich.
Turniej kościany ma się tu ponoć odbywać. Nie po to taki szmat drogi
zjeździć Ci się zdarzyło, by swych sił nie spróbować! ORAZ Mówią, że tutaj, do tej gospody wielu
zjechało szulerów i hazardzistów. Turniej
kościany ponoć tu urządzić zamyślają. I Ty niezgorzej rzucasz, chętnie więc w
takim przedsięwzięciu udział weźmiesz, choćby tylko by popatrzeć.
Rzecz to byłą do zrobienia. Kilka
osób takie plotki dostało. W końcu zagrano w szachy i karty. Turniej nie okazał
się widać tak interesujący. Może po prostu było za mało ludzi, żeby zabijać
czas przy kościach.
Ponoć w tych lasach spotkania odbywa mroczna sekta, złym bóstwom
zaprzedana. Strach trochę po dziczy chodzić, ale chwytać zwyrodnialców to
obowiązek każdej prawej duszy.
Zarówno poszukiwania miejsca
mrocznej mocy jak i planowany zjazd uczonych i technomantów były źródłem tej
plotki. Tak się złożyło, że więcej w niej było fałszu niż prawdy. Chociaż
nieprawomyślnych postaci trochę na LARPie było.
Nie ma co, powstanie Półelfów to i realmiccy szpiedzy tu z pewnością
zjechali. Mówią nawet, że chcą do Montsegur wojnę przenieść, a z tych lasów
swoją bazę uczynić.
Byli Realmici, byli i szpiedzy. W
związku z tym, że Polowanie się nie
odbyło, ich obecność militarna była mało znacząca. Niemniej jednak szpiega
pochwycić można było i nagroda u karczmarza za takich czekała. Z nią zaś
dodatkowy drobny wątek.
Wiarołomca i morderca, krwawy hrabia le Fay, co rodzinę książęcą w
Combrai wybił i sam koroną na skronie sobie włożył, wysłał tu swych szpiegów i
agitatorów. Rzecz to pewna.
Oj tak. Le Fay był cichym
patronem Negocjacji, choć nie po jego myśli się zakończyły. Szpiegów władcy
Combrai też można było chwytać.
Podobno w tych lasach pustelnik żył, co manuskrypty przepisywał. Karty
ich po dziczy ukrywał. Teraz możni skupują chętnie takie kurioza. Ponoć teraz Almanach
alibo Bestyjariusz Honebecka znaleźć po
wykrotach można.
Wszystkie karty Almanachu zostały
odkryte, a nawet odszyfrowane. Wielkie brawa. U karczmarza można było szukać
nagrody lub któremuś arystokracie sprzedać ten cenny manuskrypt. Sam w sobie
stanowił też miłą pamiątkę z LARPa.
Nie plotka to, a prawda szczera. W tutejsze lasy zbrodniarz, książęcym
prawem ścigany, się zaszył. Ująć go, nagroda. Ubić, ponoć i większa.
Mniemany zbrodniarz nie dotarł na
LARPa, ale listy gończe i tak do gry się włączyły. Gdyby udało się go odnaleźć, z pewnością
stanowiłby trudny orzech do zgryzienia. To człowiek świetnie władający elfią
włócznią, bronią niebezpieczną dla tych, którzy nigdy przeciw niej nie
walczyli. Kupą trzeba by było na niego iść.
Od lat mówią ludzie, że po upadku Agenais pan hrabia de Gusere,
skarbnik książęcy, w te okolice złoto i klejnoty wywiózł. Nigdy jednak do swej
posiadłości malwersant nie dotarł. Może tu w dziczy, albo i podle gospody, skarb
leży.
Skarb Agenais to plotka
nawiązująca do poprzedniej Gospody. Można było trafić na kolejne tropy związane
z przeszłością karczmarza.
Gdzieś tu rośnie ponoć czczony przez dzikich Złoty Orzech. Magiczne to
ponoć i niezwykłe drzewo. Ujrzeć je, to szczęście znaleźć.
Złoty orzech rośnie na terenie LARPa.
Związany był ze Ścieżką. W słoneczny dzień prezentuje się naprawdę
niesamowicie, wręcz magicznie.
Ponoć agenci elfiego Cesarstwa po okolicy się kręcą, atak szykując.
Widziano legionistów przy granicy, a teraz, gdy wojna z Półelfami w Lidzie
Północnej, pewnie i tu szykują dywersję.
Mniej w tym miało być prawdy niż
przekłamań. Ze względu na mniejszą liczbę uczestników LARPa i rezygnację z
Polowania, ten wątek musieliśmy zupełnie zarzucić.
Tradycją Gospody stało się, że
pojawiły się zaskakujące organizatorów rekwizyty. Teren LARPa jest po prostu duży
i dzieją się tam rzeczy niezależne od nas. Poprzednim razem pojawił się wóz
kamieni. W tej edycji pojawiły się tajemnicze białe wstęgi. Wieszcz, mam
nadzieję, udzielił wyczerpującego wyjaśnienia tej kwestii.
Na koniec dziękuję wszystkim serdecznie
za przybycie do Gospody. Byliście świetną ekipą. Zapraszam serdecznie na LARPy
i sesje Dziedzictwa Imperium na konwentach (oraz np. na zamku w
Czersku) oraz comiesięczne granie w gospodzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz