wtorek, 25 września 2012

Edukacja w Imperium: seminaria i szkoły Kultu

Kult Pięciu Bogów to organizacja, która zdominowała edukację w Imperium. Nie należy się temu dziwić. W końcu to on potrzebuje największej liczby wykształconych rekrutów. Oczywiście nie wszyscy absolwenci jego szkół zostają kapłanami, ale wielu wybiera karierę duchowną. Do seminariów Kultu trafia nastoletnia młodzież, zazwyczaj po szkołach świątynnych i przyklasztornych. Po ich ukończeniu niektórzy kontynuują naukę na akademiach, przede wszystkim na Uniwersytecie i Pentademii w Kaplas. Wielu przyszłych teologów i corectorów decyduje się wzbogacić swoją wiedzę w ten sposób. Jeżeli można mówić w Imperium o szkołach średnich, są nimi właśnie seminaria. Warto jednak zaznaczyć, że dalece różnią się one od naszych liceów i techników. Prędzej można by je porównać do szkół z internatem. Panuje w nich surowa dyscyplina, zbliżona do tej, która właściwa jest dla zakonów. Wielu świeżo wyświęconych duchownych przenosi tę wyuczoną praktykę w życie na prowincji. Są niestety tacy, którzy skoro tylko wyrwą się spod czujnego wzroku ojców-preceptorów, rozluźniają znacznie swoje obyczaje. Z drugiej strony coraz częściej słyszy się, że celibat się przeżył i w dzisiejszym Imperium należy przymykać oko na niedyskrecje duchownych.

Seminaria duchowne – znaleźć je można w stolicy każdej prowincji kościelnej Kultu. Ostatnio Arcykapłan wydał bullę, która ma podnieść ich liczbę do pięćdziesięciu pięciu. Jest to jednak przedsięwzięcie kosztowne, a władcy poszczególnych krain nie kwapią się ze wsparciem finansowym. Tymczasem pozostaje nieco ponad trzydzieści takich szkół dla przyszłych kapłanów. Uczą się w nich tylko chłopcy. Zwykle siedzibą seminarium jest specjalny budynek przy pałacu Opiekuna Wiernych. Musi być on odpowiednio duży, by pomieścić zarówno sale lekcyjne, kaplicę jak i pokoje seminarzystów. Zwykle ma więc dwa lub trzy piętra. Reguła zabrania kandydatom na duchownych opuszczania murów seminarium, za wyjątkiem uczestnictwa w nabożeństwach w świątyni oraz wykonywania prac porządkowych – zazwyczaj uprawy ogrodu warzywnego i zielnika utrzymywanych na potrzeby seminarium lub dla zakupów na miejscowym targu, jeżeli uczeń pomaga w kuchni. Budowane ostatnio gmachy, ze względu na kształt przypominający literę „ae”, nazywane są czasem „aesami”(lub „dziełkami”).
Seminarium w Aude

Seminaria corectorskie – na pierwszy rzut oka szkoły corectorów niewiele różnią się od miejsc nauczania kapłanów. Zwykle mają podobny plan i panuje w nich surowa reguła.  Pod tymi pozornymi podobieństwami kryje się jednak cała masa różnic. Mimo że takich ośrodków szkolenia mnichów-śledczych jest w Imperium około dziesięciu, jednorazowo kształci się w nich ledwie kilka osób. Szkoły te są koedukacyjne, z sypialniami rozdzielonymi przez sale wykładowe. Tych jest więcej, są też wyposażone niezwykle starannie. Przepastne magazyny seminariów tego zakonu zawierają rozmaite nietypowe modele broni, alchemiczne odczynniki, niezwykłe zioła i szczątki monstrów. Biblioteki kryją w sobie pilnie strzeżony dział ksiąg zakazanych, ocierających się o herezje lub wprost bluźnierczych. Dlatego, mimo przyjaznego wyglądu, szkoły corectorów to prawdziwe fortece. Oficjalnie chronić mają prostych ludzi przed niebezpieczną wiedzą zamkniętą w ich murach. Jednak nie można wykluczać, że grupa sprytnych kultystów czy nawet podburzona tłuszcza, spróbuje wedrzeć się do środka, by poznać tajemnice, przed którymi bronią ludzi corectorzy. Dlatego też od młodych ludzi wstępujących w szeregi tego bractwa wymaga się szczególnej rozwagi. Nim dopuści się ich do tajnych zapisków i niebezpiecznych zasobów zakonu, są poddawani ścisłej obserwacji i wyczerpującemu treningowi prowadzonemu przez starszych. Seminaria corectorskie są bowiem równocześnie miejscami schronienia i odpoczynku dla braci i sióstr pomiędzy misjami. Oprócz trzech zamków, które należą do zakonu, to właśnie one są najbliższym odpowiednikiem jego klasztorów. Każdym zarządza Lady lub Lord Corector. Tu przechowywane są raporty oraz więzieni heretycy. W porównaniu z tym rygor kapłańskich szkółek wydaje się przejażdżką po lesie. Po czterech lub pięciu latach świeżo wyświęceni Siostra czy Brat są dobrze obeznani z funkcjonowaniem ich organizacji i gotowi do wykonywania pierwszych misji. Seminarium pozostaje jednak jeszcze długo ich drugim domem.

Szkoły Księgi – spośród wszystkich placówek edukacyjnych Kultu Szkoły Księgi zasługują na szczególną uwagę. W głównej religii Imperium Księga Proroków odgrywa szczególną rolę. Najważniejsi w Hierarchii kapłani mają za zadanie przede wszystkim dbać o poprawność przekazywania wiernym jej zapisów. Choć każda świątynia ma kopię tego świętego tekstu, szeregowe duchowieństwo korzysta zwykle z brewiarzy, zawierających wybór fragmentów na każdą okazję. Dlatego znajomość słów Proroków choć dobra, pozostaje w Imperium wybiórcza. Tylko nieliczna grupa zawodowych teologów naprawdę zgłębiła księgi i skomplikowaną strukturę dogmatyczną Kultu Pięciu Bogów. Większość z tego szacownego grona to absolwenci Szkół Księgi, najbardziej elitarnych, oprócz Pentademii, placówek edukacyjnych prowadzonych w imieniu Arcykapłana. To już w zasadzie prawdziwe uczelnie, mające uprawnienie do nadawania stopnia bakałarza teologii. Uczą się w nich zarówno młodzi ludzie jak i zakonnicy czy kapłani, którzy zdecydowali się poszerzyć swoją wiedzę. W pięciu Szkołach Księgi prowadzonych w tej chwili w Imperium (po jednej pod auspicjami każdego Opiekuna Księgi), wykładają najtęższe teologiczne umysły naszych czasów.  Ostatnio coraz częściej pojawiają się zarzuty względem scholastycznej metody wykładni tekstu. Podważa się też bezstronność uczonych, którzy odrzucają interpretacje Końca Świata proponowane przez skrajne odłamy Kultu. Zdarzają się tumulty i wystąpienia natchnionych kaznodziei, którzy potępiają Szkoły Księgi. Mimo to młodzi teolodzy ciągle jeszcze mogą poznawać tajemnice Proroków w starożytnych salach wykładowych o łukowych sklepieniach, gdzie najlżejszy dźwięk z katedry słychać na drugim końcu pomieszczenia. Mistrzowie przekazują tu wybranym na kontynuatorów ich dzieła uczniom starożytne sekrety. Uczniom dane jest spędzić lata w bibliotekach przeglądając zakurzone pisma starożytnych myślicieli i tworzyć własne teorie na temat obecności Bogów na Stworzeniu. Są być może ostatnim pokoleniem, które ma możliwość zanurzenia się w czasy sprzed Końca Świata, odchodzące już w zapomnienie średniowiecze.

Zasada opcjonalna: postać, która ukończyła Szkołę Księgi, wybierając Szkolenie Uczony może wymienić Alchemię na Teologię (Kultu Pięciu Bogów) albo Religioznawstwo.

poniedziałek, 24 września 2012

KACPER RYX – recenzja

Otwieramy dziś nową serię tekstów. Będą to recenzje książek, filmów czy albumów, które mogą Wam pomóc przy graniu i prowadzeniu w świecie Dziedzictwa Imperium. Jeżeli czas pozwoli przypomnimy też najciekawsze pozycje wymienione we wstępie do podręcznika. Podstawowym kryterium oceny będzie przydatność danej pozycji dla sesji w naszym systemie. W końcu zrównoważone i bardziej uniwersalne opisy możecie znaleźć w Internecie. Na pierwszy ogień pójdzie tom otwierający serie o Kacprze Ryksie, nietypowym studencie medycyny z Krakowa drugiej połowy XVI wieku.

Inwestygator królewski
Książka Mariusza Wollnego, miłośnika historii i pisarza, prowadzącego też godny uwagi skład rzemiosła średniowiecznego i wczesnonowożytnego przy krakowskim rynku, opowiada historię pierwszego detektywa Rzeczypospolitej. Na stronach wcale grubego tomu przyjdzie Ryksowi rozwiązać szereg zagadek, w większości o politycznym podtekście. Będą więc kradzież pieczęci królewskich, zabójstwo, o które podejrzany jest znienawidzony burmistrz czy w końcu spinająca kolejne epizody intryga, w którą zamieszany jest sam mistrz Twardowski. Wszystkie pomysły fabularne i większość postaci autor odnalazł w źródłach z epoki, księgach miejskich i pracach historyków. Zręcznie splótł je ze sobą, tworząc sensacyjną i dynamiczną fabułę. Chwilami dość brutalną, jak to w kryminale, ale dającą się czytać. Udało mu się przy tym zachować przyjemny lekki styl i przeplatać emocjonujące sceny przyjemnym humorem.

Cała książka jest zbudowana jak serial kryminalny. Chociaż dwa główne śledztwa ciągną się przez niemal całą fabułę, większość spraw to zamknięte epizody.  Konstrukcja ta przypomina też trochę dobrze przemyślaną kampanię: są tu przygody, spinane przez pewne wątki nadrzędne prowadzące wprost do głównej intrygi i wielkiego, trzeba przyznać że emocjonującego, finału. O ile dla zwykłego czytelnika ten sposób narracji może być męczący, dla miłośnika gier fabularnych jest bardzo przyjemny. Zwłaszcza że napotykane przez bohaterów komplikacje i rozwiązania poszczególnych historii są świetnymi patentami do wykorzystania na sesji.

Ciekawym pomysłem jest w końcu sam koncept profesji inwestygatora królewskiego. Po zakończeniu pierwszej poważnej sprawy Ryx zdobywa uprawnienia prywatnego detektywa, będące przywilejem i patentem królewskim. Rzecz godna uwagi. W następnych tomach główny bohater musi starać się o potwierdzenie dokumentu przez kolejnych monarchów. Cała profesja jest jego pomysłem i z początku narzędziem, dzięki któremu może realizować swobodnie własne cele. Jednak szybko okazuje się, że na usługi kogoś mającego możliwość prowadzenia śledztw i wymuszania współpracy na różnych służbach porządkowych, jest w Krakowie spore zapotrzebowanie. Zwłaszcza że, podobnie jak w Imperium, istnieje tu wiele równoległych systemów wymiaru sprawiedliwości. Są urzędnicy królewscy o różnych kompetencjach i obszarach jurysdykcji, władze miejskie i w końcu Akademia Krakowska, posiadająca przywilej na sądzenie własnych członków. Inwestygator działający w poprzek tych podziałów, mogący rozmówić się tak z rektorem jak burmistrzem czy starostą, ma ręce pełne roboty.

Człowiek Renesansu
Zdjęcie Ryksa z jego profilu na Facebooku
Kacper Ryx to prawdziwe dziecko epoki Odrodzenia. Kształci się na medyka w murach Akademii Krakowskiej, bywa na Wawelu spotykając się z dworzanami i urzędnikami królewskimi, pisze wiersze, przyzwoicie fechtuje i jeździ konno, potrafi korzystać z wytrychów, jest miłośnikiem historii i pasjonatem naukowych innowacji, zwłaszcza na polu medycyny. Potrafi rozmówić się z włóczęgami, wziąć udział w studenckiej bójce ale też stanąć przed samym Zygmuntem Augustem czy wychylić kielich z Kochanowskim i Rejem. Posiada wiele talentów, choć często spotyka ludzi lepszych od niego na danym polu. Za to w rozwiązywaniu zagadek nikt nie jest w stanie się z nim równać. To interesujący pomysł na postać, zwłaszcza w kontekście tworzącej się dość szybko wokół niego „drużyny”.

Główny bohater, którego poznajemy wkrótce przed jego dwudziestymi urodzinami, jest człowiekiem szczególnym. O jego pochodzeniu nie wiemy wiele, gdyż został podrzucony pod furtę klasztoru w dzień Święta Trzech Króli roku 1550. Stąd wzięło się jego imię, Kacper, oraz nazwisko (Ryx jako zniekształcona forma rex – król). Wychowany został przez ojca Rocha, zakonnika będącego równocześnie świetnym medykiem o burzliwej przeszłości, oraz klasztorną mamkę, która w momencie rozpoczęcia akcji książki jest względnie zamożną wdową prowadzącą gospodę „U Balcera”. Nim Kacper zamieszkał u niej i rozpoczął studia medyczne, jakiś czas spędził na krakowskich ulicach, zdobywając kontakty w półświatku i całkiem sporo przydatnych w profesji inwestygatora umiejętności.

Dzięki szerokim zainteresowaniom, pomysłowości i horyzontom Ryx okazuje się bohaterem bardzo współczesnym. Potrafi czytać i pisać, zna najnowsze książki, których tytuły wielu czytelnikom nie będą obce. Ma kłopoty z wykładowcami, zawala egzaminy i musi zaliczać nieobecności na wykładach. Sprawy rodzinne często zajmują go mocniej niż hobby, jakim jest rozwiązywanie zagadek. Jeśli trzeba potrafi być jednak bezwzględny i doskonale odnajduje się w świecie podziałów społecznych, nierównych praw i brutalnej siły. Wszystko to czyni go dobrym pośrednikiem między światem czytelnika a Krakowem w XVI wieku. Przypomina więc pod wieloma względami nasze postaci będące gdzieś w pół drogi między tkwiącą nam w głowach współczesnością a światem gry.

Detektyw Ryx na tropie
Pierwszy tom opowieści o Ryksie jest przede wszystkim kostiumowym kryminałem. Sprawy, które rozwiązuje główny bohater są z grubsza historyczne, podobnie jak jego metody. W tym świecie niewiele jest magii. Sam inwestygator raczej w nią nie wierzy, a przynajmniej szuka, z dużym powodzeniem, bardziej przyziemnych rozwiązań i wytłumaczeń. Nie oznacza to, że autor nie zostawia nam śladu wątpliwości co do umiejętności Twardowskiego czy pewnych pobocznych epizodów. Jednak wiara ludzi w nadprzyrodzone nie przeszkadza Ryksowi w prowadzeniu całkowicie racjonalnych rozumowań i odnoszeniu tą metodą sukcesów. To dobry wzór dla każdego, kto chciałby poprowadzić „NCIS: Imperium”.

W tajemnice wyświetlane przez Ryksa zamieszane są historyczne postaci. Dobrze poprowadzono tu relację między wielkimi tego świata a głównym bohaterem i jego grupą. Śledztwa inwestygatora pozwalają zyskać jego protektorom, osłabić ich potężnych wrogów, ale nie zmieniają od razu sytuacji politycznej w całej krainie. Na dworach zdobyte przez śledczego dokumenty służą szantażom i targom politycznym, sam zaś główny bohater jest dobrze wynagradzany za swe usługi. Stanowi asa w rękawie swoich patronów i języczek u wagi w politycznych rozgrywkach. Sam jednak pozostaje mieszczaninem i studentem, nie awansując nagle na drabinie społecznej. To kolejne rozwiązanie warte do wykorzystania w kampaniach Dziedzictwa Imperium. Ryx pozostaje ciągle na poziomie „klasy średniej”, zachowując swobodę kontaktów tak z półświatkiem jak i dworem.

Kolejne przygody głównego bohatera są niezwykle zróżnicowane, mimo że toczą się na ograniczonym terenie z niewielką w gruncie rzeczy liczbą postaci. Są pościgi, strzelaniny, negocjacje, wędrówki w dziczy, przesłuchania, bijatyki, intrygi, sekretne przejścia, pułapki, zasadzki i na tym nie koniec. Ta rozmaitość sprawia, że czytelnik się nie nudzi. Każdy Mistrz Gry powinien dążyć do zachowania podobnego urozmaicenia wyzwań. Choć wszystkie wyzwania w tej pozycji związane są z prowadzeniem śledztwa, każde jest inne.

W renesansowym Krakowie
Autor starannie odmalowuje obraz późnorenesansowego Krakowa. To potężne stołeczne miasto, podzielone na kilka mniejszych wspólnot, tak faktycznie (poza jego murami znajduje się między innymi Kazimierz), administracyjnie (Akademia ma własne prawa i sądy) czy w końcu ze względu na pozycję mieszkańców (Wawel jest niemalże oddzielnym miastem). Jest w nim mnóstwo życia i wiele udogodnień zapomnianych w późniejszych czasach, ale też bezprawie, samowola potężnego burmistrza Czeczotki i bandyckie podziemie. Kacper Ryx z konieczności poznaje miasto od podszewki, tak jego dobre jak i złe strony. Opis, który odnajdujemy w tej książce jest doskonałą inspiracją na sesje, zwłaszcza ze względu na jego historyczną dokładność.

Niezwykle ciekawa jest grupa postaci stanowiących „drużynę” Ryksa. W większości przygód towarzyszą mu przyjaciele Niziołek (oczywiście ogromny siłacz) oraz Sęp (który okazuje się szybko być nikim innym, jak znanym z lekcji języka polskiego poetą Mikołajem Sępem Szarzyńskim). Obydwaj okazują się zaskakująco kompetentni i przydatni. Grupa z czasem rośnie, a kolejni pomocnicy inwestygatora coraz bardziej przypominają postaci z sesji w Dziedzictwie Imperium.  Na tym poprzestanę, by nie zdradzać za wiele. Warto choćby dla tej ciekawej grupy zapoznać się z książką.

Autor z lubością wykorzystuje znane postaci, wkładając w ich usta teksty komponowanych przez nie w rzeczywistości wierszy, przemów czy książek ich autorstwa. To jedno z głównych źródeł humoru w książce, gdyż mnie znane, a bardziej frywolne utwory z epoki, dostarczają sporej uciechy. Częstym gościem w gospodzie „U Balcera” jest Jan Kochanowski, który sprowadza tam też starzejącego się Mikołaja Reja. W czasie śledztw Ryx poznaje też Jana Zamoyskiego, słynnego dworzanina Łukasza Górnickiego i wiele innych postaci ważnych dla okresu panowania Zygmunta Augusta. Również wrogowie inwestygatora, z burmistrzem Rozmusem Czeczotką (vel Erazmem Tłokińskim), są postaciami historycznymi. W książce znajdziemy też kilka postaci niezwykłych, które doskonale wpasowując się w fabułę, urozmaicają galerię bohaterów. Wśród tych ostatnich na wyróżnienie zasługują profesjonalny zabójca-albinos oraz niezwykły garbus, najważniejszy kontakt Ryksa z półświatkiem. Nawet całkowicie fikcyjni bohaterowie cytują przy tym wiersze i piosenki z epoki, wzbogacając obraz świata, w którym prędkie pióro może być równie ważne jak celny strzał a wiedza pokonuje często siłę i stal.

Detektyw musi oczywiście stykać się też ze światem zbrodni. Królestwo złodziei, prostytutek i kanciarzy w tej książce jest odmalowane po prostu świetnie. Nie ma tu, popularnej dla anglosaskiego fantasy, gildii przestępców. Półświatek książek o Ryksie, choć całkiem nieźle zorganizowany, bardziej przypomina ten z powieści Hugo czy poezji Villona. Ma swego władcę i rządzi się własnym prawami, nie przypomina jednak cechu a luźne zrzeszenie, trzymające się dzięki charyzmie i sile przywódcy. Nie należą do niego najgorsi zbrodniarze, a społeczne wyrzutki, drobni oszuści i złodzieje. Kanciarze, kieszonkowcy i żebracy są w gruncie rzeczy normalną częścią żyjącego miasta, jego jeszcze jednym poziomem. Mordy na zlecenie, zorganizowana prostytucja, zbrojne napady i gwałty to prowincja ludzi zamożnych lub bezwzględnych. Półświatek częściej jest więc niechętnym sojusznikiem niż wrogiem inwestygatora.

Dziedzictwo Ryxa
Pierwszy tom przygód detektywa Kacpra to przyjemna lektura i nawet lepszy materiał dla miłośników Dziedzictwa Imperium. O ile bowiem styl pisarski czy sama fabuła może czasami zawieść wymagającego czytelnika, dla miłośnika gier fabularnych to prawdziwa gratka. Konstrukcja książki stanowi gotową kampanię, z dobrze wyodrębnionymi przygodami. Przy minimalnym wysiłku można ją przenieść do dowolnego świata fantasy z niskim poziomem rozpowszechnienia magii. Świetna galeria postaci pierwszoplanowych i ciekawych BNów przyda się tak prowadzącym jak i Graczom. W końcu kompetentny opis renesansowego miasta, teorii medycznych, ówczesnych wizji historii i przyrody to skarbnica informacji pozwalających ubarwić sesje i ożywić świat na nich przedstawiony.

Na koniec warto wspomnieć, że żaden z bohaterów książki nie wisi w próżni. Ryx musi doglądać gospody, w której mieszka, opiekować się starzejącą się ciotką Balcerową, spotykać z przyszywaną rodziną. Trójka dzieci wychowawczyni inwestygatora oraz ojciec Roch i jego przyjaciele napędzają fabułę i pozwalają detektywowi zdobyć dodatkowe informacje czy zasoby. W mechanice naszego systemu Ryx korzystałby regularnie z Wpływu i Koligacji. Podobnie czynią inne postaci.

Reasumując, Kacper Ryx to świetna lektura dla miłośników Dziedzictwa Imperium. Główny bohater jest jakby żywcem wzięty z naszego systemu tworzenia postaci. Renesansowe miasto, w którym operuje, można z całym dobrodziejstwem inwentarza przenieść na Stworzenie. Podobnie zresztą jak niemal całą fabułę książki, będącą doskonałą inspiracją dla kolejnych sesji. Choć jako kryminał czy książka popularnonaukowa dzieło Wollnego może nie być idealne, należy do najlepszych pozycji dla miłośników gier fabularnych napisanych w Polsce. Po tej lekturze pomysłów na postaci i sesje z pewnością Wam nie zabraknie.
Spotkanie promocyjne z autorem


Tytuł: Kacper Ryx
Autor: Mariusz Wollny
Wydawca: 
Wydawnictwo Otwarte
Data wydania: 2007/2012
Oprawa: miękka
Stron: 581

sobota, 22 września 2012

Dzień Elena

Święto Hainra Elena Imperatora -– jedno z pięciu najważniejszych świąt Kultu Pięciu Bogów. Przypada na równonoc jesienną, w kalendarzu Imperium jest więc ruchome. Najczęściej wypada w miesiącu  Elena. W naszym świecie przypada na 22 lub 23 września.

Święto upamiętnia objęcie władzy przez Hainra Elena i utworzenie pierwszego Imperium. Jest prawdopodobnie najstarszym ustanowionym spośród pięciu Dni Bogów. Przed zjednoczeniem Imperium to właśnie wtedy zaczynał się rok w Kaplas, dolinach Gór Północnych i krainie znanej później jako Centcastel. Po dziś dzień to data kończąca roczne rozliczenia, ważna dla ekonomów, bankierów i księgowych na ziemiach ludzi. To czas podsumowania zbiorów, spłacania długów i ściągania należności. Dlatego, obok religijnych obchodów, tego dnia odbywają się świąteczne jarmarki, zwykle zaczynające się dzień wcześniej i trwające jeszcze w następnym.

W przeciwieństwie do pozostałych czterech, Dzień Elena wszystkie Rody obchodzą podobnie. To poważne i spokojne święto, podczas którego odbywają się państwowe parady, zbiorowe modły w świątyniach oraz stateczne uczty na zamkach, w miejskich ratuszach, szlacheckich dworach i pałacach oraz siedzibach cechów.  Aż do zmierzchu wszystko przebiega niezwykle oficjalnie i spokojnie. W tym dniu zabronione są głośne zabawy, muzyka i awantury. Wybacza się je tylko dzieciom, a i to tylko tym, które jeszcze nie zaczęły nauki. Kult obkłada klątwą każdego, kto by wszczynał walki, prowadził wojnę i przelewał krew tego dnia. Nawet w największej potrzebie nie pracują więc cyrulicy, rzeźnicy czy golarze. Nie chowa się wtedy zmarłych bo Elen jest symbolem wiecznego trwania. Ludzkiej nieśmiertelności wyrażającej się w jedności Imperium.

O zmroku zaczyna się święto rodzin. Chociaż to Chmer jest opiekunem domowego ogniska, porządek rodziny odbijający w małej skali całość Imperium jest wielokrotnie przywoływany w Zwoju Elena. Starsi i ważniejsi dają podarki młodszym i im podległym. Dlatego dzieci uwielbiają jesienną równonoc. Często całe rozproszone rodziny i klany zbierają się na ten jeden dzień. By utwierdzić związki, przekazać wieści, opłakać zmarłych i powitać nowych krewnych. W ten dzień starzejące się głowy rodów wyznaczają swoich następców. Po Końcu świata pojawiło się na tym tle wiele konfliktów. Czasami miejsce przeznaczone dla przywódcy pozostaje puste lub zajmuje je niezdolny do podejmowania decyzji starzec. Są domy, w których rządzą kobiety, ale na poziomie rozgałęzionych rodzin zdarza się to niezwykle rzadko. Tworzy to napięcia a nawet otwarte kłótnie. Tradycja świątecznych spotkań pogłębia problem i rozdrapuje stare rany.

Ostatnimi czasy władcy obawiają się dnia Elena. W przeciągu ostatnich trzech lat to właśnie w to święto w różnych miejscach Imperium zdarzyło się przynajmniej kilka zamachów, często z wykorzystaniem alchemicznych dymów czy halucynogennych oparów. Zginęło w nich wielu ważnych ludzi. Ambitnych i wpływowych mężczyzn uważających się za panów świata. Podobny sposób działania i powtarzalność zabójstw przekonały niektórych hrabiów i baronów, że mają do czynienia z heretyckim kultem, usiłującym uderzyć w Kult i jedność Imperium. Świadczy za tym fakt, że wiele ofiar zamachów było kapłanami. Prawda jest jednak zupełnie inna. W święto tradycyjnego porządku społecznego Biała Lilia likwiduje swoich najgorszych wrogów: gwałcicieli, hipokrytów i brutali. W dzień Elena stowarzyszenie działa na rzecz przebudowy jego Imperium.

czwartek, 20 września 2012

Alchemicy: Tielmar "Sowie Oko"


Dziś i jutro zajmiemy się przykładowymi alchemikami. Mamy dwa takie pomysły. Pierwszy z nich będzie bardziej typowym poszukiwaczem przygód, a druga postać będzie bardziej dworska, przez co dobrze pasować będzie do błazna Joachima.

Tielmar Sowie Oko ma być wędrownym alchemikiem, sztukmistrzem i sprzedawcą fałszywych relikwii. Ma być postacią czerpiącą pełnymi garściami z późnośredniowiecznej literatury jarmarcznej. Wędrownym spryciarzem, kanciarzem, mistrzem pozorów i alchemicznych dymów. Wyrzutkiem, który łatwo zyskuje potężnych wrogów, ale jest na tyle sympatycznym, że nigdy nie narzeka na brak przyjaciół. Nie bojącym się podawać za maga a następnie za pomocą swej wiedzy udający czarownika z łatwością. Taki sympatyczny chytrus, będący jednocześnie wybitnym specjalistą z dziedziny alchemii. Przydatne tu będzie Dziedzictwo Ślad Technomagii, które z jednej strony wzmacnia postać korzystającą z nauki, z drugiej gra dobrze z koncepcją wyrzutka. Z kolei odporność na trucizny i możliwość szybkiego wylizania się z ran wydają się Graczowi na tyle istotne, by wybrać Potężną Budowę Ciała. Nieaktywne Dziedzictwa stanowią pewną trudność. Ostatecznie kluczem będzie różnorodność: Żywioł Pokrewny, Przodkowie i Zapiekła zemsta. Postać ma na każdym etapie swojej historii mieć jakiegoś asa w rękawie. Ostatnim Dziedzictwem będzie ostateczny cel Tielmara, czyli Majątek.

Koncepcja postaci sprawia, że luźny związek będzie miała z Rodem. Stąd pojawia się pomysł, by rodzina Tielmara pochodziła z Lasów Cieni. Gracz wykorzysta schemat Biora, pozbawi jednak postać typowej dla nich pozycji (zyskując dodatkowe dwa punkty będzie Człowiekiem Luźnym – w sam raz) oraz typowego bonusu do Cechy (poprzez Wadę Cherlawy… jak na Biora), zamiast tego podnosząc Intuicję. Alchemikowi wysoki poziom Wytrzymałości nie jest niezbędny, a Potężna Budowa Ciała załatwia sprawę. Podstawowe Umiejętności są całkiem przydatne: Technologia do tworzenia skomplikowanych sprzętów, Atak do samoobrony i Historia dla podkreślenia roli postaci jako, jakby nie patrzeć, intelektualisty. Szkoleniem będzie Uczony. Alchemia, Języki i Wiedza o Magii stanowią dobrą podstawę dla podróżnika podającego się za czarownika.

Tielmar będzie postacią posiadającą kilka pól specjalizacji. Po pierwsze pracuje jako wędrowny drobny kupiec. Przyda mu się Pierwszorzędny Handel. Sowie Oko podróżuje na wozie, który jest jednocześnie jego domem, laboratorium i rozkładanym kramem. Przyda się do tego jeszcze Etykieta oraz Manipulacja. Ta druga prowadzi do kolejnej specjalności – oszusta. Pierwszorzędne Złodziejstwo (Zręczne Palce dla sztuczek iluzjonistycznych, Hazard dla uzupełniania zasobów oraz Zastraszanie), będzie tu kluczową Umiejętnością. W końcu intelektualista-podróżnik potrzebuje podstawowej wiedzy z Geografii oraz rozsianych po całym Imperium przyjaciół z Wpływu.

Pozostało główne pole zainteresowania sztukmistrza Tielmara. Z pewnością jest Pierwszorzędnym Alchemikiem, ale równie jasne jest, że nie posiada odpowiednich zezwoleń. Umiejętność pozostaje więc na poziomie świetnym(4), podobnie jak inne Pierwszorzędne. Oprócz podstawowej Wiedzy o Magii, oraz umożliwiających występy iluzjonistyczne Technologii i Złodziejstwa(Zręcznych Palców), przyda się jeszcze średnie Zielarstwo. Najlepszym przyjacielem magika jest odurzona publiczność.

Żeby zadbać o właściwe poziomy Umiejętności i podkreślić konieczność ciągłego zmieniania miejsca pobytu, Gracz decyduje się na dwupunktową wersję Poszukiwanego. Nie może pojawić się na ziemiach Biora.

Naturą Tielmara jest Rzezimieszek, a Cnotą Siła Woli. Kieruje się wiarą w Szczęście. Zna kilka języków: obsprach, laion i niższy elfi. Nie cieszy się żadną sensowną Reputacją. Jest człowiekiem luźnym, nie przywiązującym się do miejsca, żyjącym chwilą. Jego Dziedzictwa pokazują jednak, że może ułożyć sobie całkiem normalne życie. Z drugiej strony jego przyszłość ma szansę rysować się w dużo ciemniejszych barwach. W każdym razie czekają go ciekawe czasy.

Sowie Oko jest zaradnym, wszechstronnym sztukmistrzem. Alchemia to jego specjalność a stworzone za jej pomocą substancje zapewniają mu godziwy byt. Jak wielu renesansowych alchemików jest raczej wygadanym oszustem i iluzjonistą niż mistrzem wiedzy tajemnej. Zna jednak wiele sekretów i potrafi wykorzystać tajniki przemiany materii by uzyskać niezwykłe efektya.